poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział czwarty

Nadeszła ta chwila, gdy musiał zostawić Shanti na dłużej niż trzydzieści minut. Wcześniej zastawiał ją tylko by pojechać do domu i przebrać się w świeże ciuchy i nakarmić Ninę.
Nadszedł czas przygotowań do rundy wiosennej. Piłkarze z regenerowanymi siłami wracają na boisko by walczyć o Mistrza Hiszpanii i nie  tylko. Barcelona co roku gra w przynajmniej trzech bitwach o Puchary. Mistrz, Puchar Hiszpanii i Liga Mistrzów. Jak im pójdzie w tym roku?  Poczekamy, zobaczymy.
-Shanti, przyjadę do Ciebie najszybciej jak się da. Kocham Cię.
Pocałował brunetkę w czoło i wyszedł z sali.
Bał się ją zostawić. Miał wrażenie, że gdy go nie będzie, ona może odejść, że nie zdąży się z nią pożegnać. Dlatego przez poprzednie niemal trzy tygodnie był u niej bez przerwy.
Wsiadł w czarne Audi i pojechał do swojego domu.
W drzwiach przywitały go kartony Cardanes, których nie zdążył zanieść na piętro.
-Trzeba będzie się tym zająć...
Wziął kilka kartonów w ręce i zaniósł do salonu na piętrze. Tam też była Nina. Bardzo się ucieszyła, że zobaczyła swojego Pana. Zresztą on też bardzo się ucieszył na jej widok. W końcu uśmiech pojawił się na jego twarzy. Do tej pory myślał tylko o nieprzytomnej Shantilli, zaniedbywał swoje życie przez to. Właściwie, to przez ostatnie trzy tygodnie on był tak samo nieprzytomny jak ona. jedyny kontakt był z nim, gdy samemu się do niego przyszło, nic więcej.
Nasypał psu jedzenia do miski, sam też zjadł jakieś musli, bo tylko to potrafił przygotować.
Założył nowe spodnie i koszulkę i po zabraniu torby treningowej pojechał na trening. Dziś był trening otwarty na Camp Nou. Zawsze pierwszy trening w roku robili otwarty dla kibiców.
Ludzi na trybunach usiadło niewiele, bo tylko około dziesięciu tysięcy. Tak, dla kogo niewiele, dla tego niewiele. Biorąc pod uwagę, że tutaj mieści się ponad dziewięćdziesiąt tysięcy kibiców, a "tylko" dziesięć przychodzi na trening. Ale to jest tylko trening! W polskiej lidze niektóre kluby chciałyby pochwalić się dziesięciu tysięczną frekwencją na meczu. Zdarzają się mecze, gdzie przychodzi ledwo cztery, może pięć. A o treningach to nawet nie wspomnę, czterdzieści osób, o ile ktoś w ogóle chciałby to oglądać.
Poszedł do szatni i zaczął przygotowywać się do treningu. Przez pierwsze pięć minut wydawał się być nie obecny. Robił wszystko w ciszy i nie patrzył na kolegów z drużyny. Ci tylko zerkali na niego i nie wiedzieli jak mają go pocieszyć. Dobrze wiedzieli, że chłopak bardzo to wszystko przeżywa, że bardzo cierpi.
Postanowił, że chociaż przez te dwie godziny nie będzie myślał o Shanti. Chciał w stu procentach oddać się temu co kocha-piłce nożnej.
-Cześć Marc.
Zaczepił go Tello, gdy biegł trzecie kółko.
-Cześć, jak leci?
-A w porządku. Z Tobą wszystko dobrze? Trzymasz się jakoś?
-Ty najlepiej powinieneś wiedzieć, że się nie trzymam. Jesteś w końcu moim najlepszym kumplem, nie? To po co zadajesz tak głupie pytania, skoro wiesz, że sobie kompletnie nie radzę?
Zatrzymał się i lekko zdyszany spojrzał na Hiszpana. Ten nie potrafił nic mu odpowiedzieć. Stał i patrzył na niego.
-Tak myślałem...
Pobiegł dalej. Niemal resztę treningu spędził sam. Oczywiście ktoś tam się do niego odezwał, ale tylko w związku z piłką. Chciał jak najszybciej wrócić do szpitala.
Podzielili się na sześć pięciu osobowych grup i grali między sobą. Marc był z Puyolem, Sergi Roberto, Pedro i Fabregasem. Dwóch obrońców, dwóch pomocników i jeden napastnik, cóż, trzeba dać radę. W tym samym czasie na drugiej połowie boiska grały dwie inne drużyny między innymi z Messim czy Xavim w składzie. Przeciwnikami Marca w dzisiejszym mecz byli Valdes, Busquets, Iniesta, Neymar i Alba. Pora zaczynać.
Pierwsza stracona piłka Bartry, po której padł gol dla drużyny Valdesa. Później spóźniony wślizg i znów bramka.
-Marc! Graj w końcu!
Usłyszał krzyk Puyola.
Ale to nie pomogło. Cały mecz był nieobecny. Biegał po boisku, ale bez większego zaangażowania. Myślał, że uda mu się zapomnieć o Shanti, niestety, mylił się. Teraz było z nim jeszcze gorzej niż jak sam siedział przy niej. Chciał już tam wrócić.
Mecz skończył się wynikiem 8-2. Dla drużyny Valdesa.
Zaraz po zakończeniu treningu chciał jak najszybciej wrócić do Cardanes, zaczepił go jednak Carles.
-Marc, możemy porozmawiać?
Kiwnął tylko głową. Usiedli na ławce rezerwowych i przez chwilę patrzyli na wychodzących ze stadionu ludzi.
-Jak czuje się Shanti?
Zaczął.
-Nadal jest nieprzytomna. Lekarz mówił, że są małe szanse na obudzenie się, że jej organizm jest bardzo słaby. A nawet jak się obudzi, to może dojść do wielu komplikacji. Na przykład może zapomnieć o wszystkim czego się nauczyła jak na przykład chodzenie, mówienie... Może mieć uszkodzony mózg. Ale jestem dobrej myśli, muszę być...
Spuścił głowę w dół i podparł się rękami.
-Jestem od Ciebie starszy o ponad dziesięć lat, a nigdy nie przeżyłem podobnego koszmaru jak ty teraz, ale rozumiem Twoje zachowanie. Nie mam Ci za złe Twojej słabej formy. Pewnie zachowywałbym się podobnie, gdyby coś takiego przytrafiło się Vanesie. Ja na szczęście muszę sobie to tylko wyobrażać. Serio chłopie, współczuje Ci. Ale również chcę Ci powiedzieć, że jesteś bardzo silny. Zaimponowałeś mi, a wiesz jak mi ciężko zaimponować. Masz dopiero dwadzieścia trzy lata, a jesteś taki odpowiedzialny. Wziąłeś to wszystko na siebie i moim zdaniem dobrze sobie radzisz. Mógłbyś przecież od tego wszystkiego uciec, a ty jesteś przy niej. Nie ma nawet pewności, że ona się obudzi, a ty przy niej jesteś... Jesteś idealnym facetem Marc.
Kapitan położył dłoń na jego ramieniu. On zawsze był dla niego autorytetem. Gdyby teraz ktoś spytał się go, kto jest dla niego wzorem sportowca, bez zastanowienia odpowiedziałby- Puyol. Odkąd skończył dziesięć lat, on jest dla niego wzorem do naśladowania. Podziwia go pod każdym względem. Jest dla niego po prostu piłkarzem kompletnym i doskonałym człowiekiem. Te słowa, które Carlos powiedział do niego, dały mu dużo do myślenia.
-Nie mógłbym, bo ja ją kocham. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć...
Przez chwilę zapadła cisza.
-Marc, posłuchaj. Jeżeli potrzebujesz, to weź kilka dni wolnego. Wspomnę trenerowi o Twojej sytuacji, zrozumie.
-Nie!
Spojrzał na kolegę z drużyny.
-Ja będę przychodził, będę grał. Muszę zacząć normalnie żyć. Jej śpiączka może potrwać jeszcze miesiące, muszę zacząć normalnie funkcjonować.
-Właśnie na taką odpowiedź liczyłem. Chodź do szatni.
Wstał z ławki.
-Nie wiesz, jeszcze troszkę tutaj posiedzę.
Kapitan zostawił bruneta i poszedł odświeżyć się po treningu.
{}{}{}*{}{}{}
Po treningu pojechał prosto do szpitala, ale nie z zamiarem zostania tam, miał całkiem inne.
Wszedł do sali Shanti. Był tam lekarz, który zapisywał coś w jej karcie pacjenta.
-Dzień dobry.
Zamknął za sobą drzwi i podszedł do lekarza.
-Dzień dobry Panie Bartra.
-Co z nią?
Spytał widząc zapiski de Fetti.
-Wszystko w porządku. Zaczyna sama oddychać. Jeżeli będzie tak do wieczora, odepniemy aparaturę.
-Obudzi się?!
Niemal krzyknął ze szczęścia.
-Raczej nie. Po prostu zacznie sama oddychać, nadal będzie nie przytomna.
Podszedł do okna i spojrzał na park, który było widać.
-Będzie Pan tutaj dziś spał?
Spytał lekarz.
-Bo będę musiał kazać znów tutaj łóżko wnieść.
Marc w tym szpitalu niemal mieszkał.
-Nie, właśnie chciałem Pana poinformować, że wracam do domu. Mam różne ważne obowiązki. Muszę wrócić do normalnego życia. Ma Pan zapisany mój numer. Jeśli coś by się działo, proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
-Oczywiście. Cieszę się, że w końcu Pan się na to zdecydował. Jak coś, to będę u siebie.
Wyszedł z sali zostawiając ich samych.
-Cześć Shan...
Usiadł na krześle obok niej.
-Jak się czujesz? Niedługo już zdejmą Ci tę maskę z twarzy. Będziesz sama oddychała, a później zaczniesz się budzić i wszystko wróci do normy. Weźmiemy ślub, jaki tylko sobie wymarzysz. Wszystko będzie jak ze snu.
Pocałował ją w rękę.
-Muszę Cię niestety na trochę zostawić. Wiesz, treningi, mecze... Ale będę przyjeżdżał codziennie, obiecuję. Nadal przy Tobie będę, tylko troszkę dalej. Nie bój się.
Znów ją pocałował i wstał z krzesła podchodząc do drzwi.
-Kocham Cię Shanti, wszystko będzie dobrze.
Wyszedł i udał się do swojego samochodu. Zapinając pasy odetchnął z ulgą. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Skoro organizm Shantilli zaczyna sam oddychać, to już jest dobrze. Nic tylko się cieszyć.
{}{}{}*{}{}{}
W domu zabrał się za rozpakowywanie kartonów. Najpierw zaniósł wszystko do ich wspólnej garderoby. Nigdy nie przepadał na układaniem ciuchów. Ale wiedział też, że gdy tego nie zrobi, te kartony będą tutaj stały i stały zagradzając tylko miejsce.
Najpierw zabrał się za sukienki. Bo je wystarczy tylko powiesić na wieszaku. Nie było ich dużo. Coś około siedmiu sztuk.
Ta "zabawa" z garderobie zajęła mu około godziny. Ale czas minął szybciej w towarzystwie Niny i puszczonej muzyki.
Gdy ciuchy Cardanes były już poskładane w szafkach, zabrał się za wyciąganie jej ozdób dekoracyjnych. Większość z nich to tylko zdjęcia i obrazy, które sama malowała. Zdjęcia porozkładał w całym domu. W salonie na komodzie, w sypialni na nocnym stoliku, w kuchni na blacie kuchennym. Również przywiesił kilka na ścianę, która już w połowie jest wypełniona ich zdjęciami.
Obrazy też zawisły na ścianach ich domu. Nie było ich dużo, bo tylko cztery. Jeden, największy zawisnął nad łóżkiem w sypialni. Przedstawiał on dwa szare słonie, których trąby splatały się w serce, w oddali sawanna i inne zwierzęta. Obraz ten idealnie komponował się z szaro czerwono białą sypialnią.
Kolejne trzy obrazy powiesił w korytarzu na pierwszym piętrze, w salonie i przy wejściu do domu.
Na końcu zabrał się za kosmetyki. Nie miał pojęcia do czego one służą, ale skoro je tutaj zabrała, to widocznie są jej niezbędne.
Poukładał je w szafce w łazience.
Gotowe. Teraz tylko czekać na przyjazd Shanti.
Położył się na łóżko i przytulił do siebie Ninę. Miał zamiar zasnąć, odpocząć w końcu w swoim łóżku, ale zauważył jeszcze jeden karton na podłodze. Był to karton z pamiętnikiem i albumem. Obie te rzeczy położył na szafce z książkami. Przypomniało mu się też o pierścionku w jego kieszeni. Włożył go z powrotem do pudełeczka i położył obok albumu. Niedługo znów będzie na palcu Shani.
Zmęczony położył się na łóżku i po prostu zasnął.
{}{}{}*{}{}{}
Kolejne dni mijały już dużo bardziej spokojniej. Shanti zaczęła sama oddychać, jej stan się polepszył, ale nadal jest utrzymywana w śpiączce. Marc spędza już noce w domu z Niną. Na treningi chodzi i zaczyna wracać do swojej świetnej formy. Znów zostawia serce na boisku. Jest dobrze, brakuje już tylko tego, by Shanti się obudziła.
Dzisiejszy dzień jest wolny od treningów. W sobotę Barcelona gra pierwszy mecz w tej rundzie u siebie. Marc już wie, że nie zagra. Trener nadal boi się, że może dać wielką plamę, jak na pierwszych treningach. Nie chce ryzykować, a Marc to rozumie. Chętnie posiedzi na trybunach i poogląda kolegów, taką wersję przynajmniej powiedział trenerowi, prawda była zupełnie inna. Bardzo chciał grać, ale nie chciał sprzeciwić się trenerowi.
Rano, przed godziną jedenastą pojechał do Shanti. Bez zmian. Nadal śni. Opowiedział jej o gotowym domu na jej przyjazd, o pierwszym meczu Barcelony, w którym nie zagra. Mówił o ślubie Tello i Loreny. Chciał, żeby była na bieżąco, mimo tego, że prawdopodobnie go nie słyszy. Po rozmowie z lekarzem, który mówił, że wszystko jest w porządku, ale nadal nie daje je zbyt dużych szans na obudzenie się pojechał z Niną, która cały ten czas czekała na niego w samochodzie do domu Tello. Zaproponował mu, żeby ten wolny piątek spędzili razem.
Na początek zjedli we troje śniadanie na tarasie. Był z niego piękny widok na oczko wodne z małą fontanną i huśtawkę. Dom też był całkiem niczego sobie. Dość mały, jedno piętrowy. Kupili go specjalnie z myślą o ich córeczce i wspólnym życiu.
-Jak u Shanti?
Zaczęła brunetka z wielkim brzuchem.
-Stabilnie. Moim zdaniem wszystko jest na dobrej drodze, by już w najbliższych tygodniach się wybudziła, ale zdaniem lekarza szanse są bardzo małe...
-To już ponad miesiąc?
Spytał Cristan.
-Dokładnie miesiąc, tydzień i cztery dni... A ona nadal śpi... Jak się obudzi i chociaż raz mi zajęczy, że jest śpiąca, to ją wyśmieje!
Przez ostatnie kilka tygodni bardzo rzadko się uśmiechał. Teraz, gdy wierzy że niedługo znów będą razem, zdarza się to coraz częściej. Teraz też na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
-Pozdrów ją ode mnie jak u niej będziesz. Powiedz jej, że gdy się obudzi, musimy pójść za zakupy wybrać suknię ślubną. Groziła mi, że jeśli nie wezmę jej na te zakupy, to przestanie się ze mną przyjaźnić.
Uśmiechnęła się i dokończyła jeść obiad.
-Dobrze, powiem jej. A kiedy zamierzacie wziąć ślub? Macie już jakąś datę, albo coś?
-Carlota urodzi się już na dniach. Myśleliśmy coś o kwietniu, ewentualnie maju. Jak mała trochę podrośnie.
-Boisz się?
Wtrącił jej się w zdanie.
-Wiesz... Strach trochę mi towarzyszy, ale to jest bardziej strach przed nieznaną, przed tym, że sobie nie poradzimy, a nie strach fizyczny. Jednak od tego całego strachu silniejsza jest moja miłość do niej. Nie mogę już się doczekać jak ją do siebie przytulę, jak już przy nas będzie...
Pogłaskała się po brzuchu.
-Wiem o czym mówisz. Mam teraz tak samo. Też nie mogę się doczekać, aż Shanti się obudzi... Tak bardzo mi się brakuje...
Rozmowę przerwał dzwoniący telefon Bartry. Na wyświetlaczu de Fetti. Odebrał.
<Halo>
<Pan Marc?>
<Coś się stało z Shanti?>
<Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala. Będę czekał w sali Pani Cardenas>

Nie mógł rozszyfrować po jego głosie, czy ma mu do przekazania dobrą, czy złą wiadomość. Wyleciał z domu Tello przed tym żegnając się z obojgiem i jak najszybciej pojechał do szpitala.

24 komentarze:

  1. Marc <33 jeju, jak ja go kocham xd *-*
    ten rozdział jest niesamowity, jak wszystkie inne.. żadna nowość :D
    uwielbiam tego bloga ! jest cudowny ^^
    czekam na następny rozdział, pisz szybko.. prosze cię !
    i zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ :) nowy rozdział, skomentujesz ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, to opowiadanie podoba mi się bardziej niż to o Lili, tak na początek mojej wypowiedzi :D
    A co do samego rozdziału, to fajny bardzo fajny.
    ciekawe, czy to co chce przekazać lekarz jest pozytywne, czy nie..
    Obstawiam, że się obudziła. Ale może też umrzeć, albo się jej pogorszyć... W sumie to nie wiem co bym wolała :D
    Pozostawię wybór Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obudzi się!!! <3
    W końcu :D
    Przynajmniej mam taką nadzieję :*
    Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuś Marc jest świetny...
    Chce mieć tak cudowneeeeego chłopaka jak on *-* awwww...
    Dobrze, że wraca do normalności, jest na prawdę silny :)
    Czyżby Shanti się budziła ? ^^
    Jak mogłas w takim momencie...
    Chce następny !! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 <3 <3
    Perfekcyjny Marc :*
    Mógłby przecież uciec, to wszystko takie trudne.. A on mimo wszystko przy niej był, mimo że nie miał pewności że się obudzi.
    Widać, że ją kocha <3
    Cudownie!
    Byle teraz się obudziła i wszystko się już ułoży :*
    Szybko dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!
    Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że serio masz talent do takiego pisania, jesteś wielka! :*
    Kochający ponad wszystko Marc, idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam te cztery rozdziały i naprawdę współczuję Marcowi. To musi być straszne uczucie, widzieć swoją ukochaną podpiętą do tych wszystkich aparatur.
    Ciekawe co się dzieje z Shanti, że lekarz po niego zadzwonił. Oby już powoli się wybudzała. :D
    Czekam na następny i pozdrawiam! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję Marcowi wytrwałości. Nie jeden na jego miejscu dawno by uciekł, ale nie on. Idealny chłopak. Shanti ma szczęście, że ma go przy sobie :*
    Też bym takiego chciała mieć, a jeszcze z jego wyglądem <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz może już być tylko lepiej!
    Maaaaarc <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby się wybudzała?! *_*
    Nareszcie!
    Super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Może w końcu zacznie się układać.
    Ciekawa jestem jak dalej się potoczy :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Już koniec w takim momencie? i co ja teraz zrobię... z niecierpliwością będę czekać na nn. Może się wybudza? Oby jej stan się nie pogorszył. Pozdrawiam.
    Zapraszam nowy rozdział u mnie:
    http://yo-estoy-bien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak masz ochootę to zapraszam: Love by Suicide: Rozdział V http://love-by-suicide.blogspot.com/2014/02/rozdzia-v.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam! <3 <3 <3
    Co ten lekarz chce mu przekazać? Że musiałaś w takim momencie!
    Dawaj szybko nowy! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam Marca. Za jego wytrwałość i miłość do Shanti. Nie jeden by spieprzył, a on... Cudny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak najbardziej mi się podoba :)
    Oby się wybudzała :*
    Bo jeszcze Bartrze znudzi się to czekanie... NIE! Co ja gadam, on ją kocha, nie znudzi mu się!

    OdpowiedzUsuń
  17. Mimo że opowiadanie póki co jest mało optymistyczne, gdyż ta śpiączka i wgl, to moim zdaniem ten rozdział jest bardzo pozytywny =] pokazuje jak bardzo Marc jest silny, jak bardzo zależy mu na tej dziewczynie.
    Fajnie, że postanowił normalnie żyć. Urządzenie domu, powrót do treningów... radzi sobie chłopak.
    Ta rozmowa z Puyolem zapewne dużo mu dała,, mądry kapitan =]
    I jak fajnie, że Tello z Loreną układają sobie razem życie.
    Życzę im wszystkim jak najlepiej!
    Będę często wpadać.
    Noemi =]

    OdpowiedzUsuń
  18. Czyżby się budziła?! :D
    Ale Marc się ucieszy! <3
    Tak długo przy niej był...
    Uwielbiam to opowiadanie! :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajnie.
    Marc nieźle sobie radzi. Może teraz los mu to wynagrodzi i Shanti się obudzi? :>

    OdpowiedzUsuń
  20. http://es-pot-fer-el-truc-per-estimar.blogspot.com/2014/03/rozdzia-3.html zapraszam na trójeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. powiem tylko tyle: cholera, jak Ty tu Marca wykreowałaś. awwww :D <3
    a co patrze na ten gif gdy do mnie macha to czuję, że nie sklecę sensownego komentarza raczej XD

    OdpowiedzUsuń
  22. http://es-pot-fer-el-truc-per-estimar.blogspot.com/2014/03/rozdzia-4-winny-sie-tumaczy-geri.html zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej! Kiedyś prosiłaś o poinformowanie o nowości a ja wyczytałam to dopiero teraz ;-) Heh w każdym bądź razie dalej zapraszam do siebie :-) U Ciebie mi się również podoba - nadrobię wszystko w najbliższym czasie. Proszę o informowanie o nowościach. Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń