wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział osiemnasty

Nadal nie mogę do siebie dojść. Nie mogę tego pojąć. Nie mogę zrozumieć, że to co przed chwilą się wydarzyło, było naprawdę. Nie raz widziałem już nagą laskę, ale to, co przed chwilą zobaczyłem było zupełnie inne. Bo Shanti jest zupełnie inna.

Coraz częściej mnie zadziwia, pozytywnie zadziwia. Nigdy bym nie pomyślał, że będzie na tyle odważna. I taka piękna. Cholernie piękna. Nie mogłem odciągnąć wzroku od jej ciała, cały czas mam go przed oczami, mimo że siedzę sam w łazience już z dziesięć minut.
Podszedłem do lusterka chcąc obmyć się zimną wodą, by ochłonąć. Do czego ta dziewczyna mnie doprowadza...
Po chwili wyszedłem z łazienki. Nie byłem pewien, czy iść do Shan, bo właściwie co miałbym jej powiedzieć? W ogóle trzeba coś mówić?
Jednak chęć ponownego zobaczenia jej była większa. Podszedłem do sypialni i oparłem się o futrynę drzwi. Shan stała przy otwartej szafie w samym czerwonym staniku i majtkach w kropki. Jej nadal mokre włosy przerzuciła sobie na dekolt, sięgały aż do pępka. Stała z rękami na biodrach i lekko bujała się na boki.
Takie poranki mógłbym mieć codziennie.
-Znowu mnie podglądasz.
Myślałem, że mnie nie widzi. Bo przecież ani razu nie spojrzała w moją stronę, a ja stałem cicho. Jakiś szósty zmysł?
-Skąd wiesz, że tu jestem?
-Czuje Twój parzący wzrok na moim tyłku.
Miała rację. I miała świetny tyłeczek.
-Fajnie się bawiłeś?
Odwróciła się w moją stronę.

I że akurat teraz zachciało jej się rozmawiać? Stała przede mną prawie naga, przyjęła wyzywającą pozę, a ja nadal w głowie miałem ją nagą wychodzącą spod prysznica. Nic mądrego teraz jej nie powiem, nie ma szans. Zdecydowanie ona na mnie za bardzo działa.
-A ty nie?
Usiadłem na łóżku, obok stojącej brunetki i wziąłem różowe skarpetki do ręki, które leżały obok.
-Nie.
Odpowiedziała mi bez żadnego uśmiechu, to aż do niej nie podobne. Stała przed e mną, niemal naga, a ja prawie wariowałem. Miałem ochotą wstać, przygnieść ją mocno do ściany i pocałować ją tak namiętnie, jak jeszcze nikt nikogo nie całował. Znowu zapragnąłem ją mieć. Cholera, znowu.
-To dlaczego nadal stoisz naga?
Mi tam to w ogóle nie przeszkadza.
-Nie jestem naga. A poza tym, te ciuchy w szafie nie wiele więcej przykrywają.
Odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła szukać czegoś w szafie.
-I nie gap się na mój tyłek!
Prawie krzyknęła, ale znowu nie się myliła.
Gdy tak siedziałem i nadal gapiłem się na jej pośladki stwierdziłem, że w sumie nie mam nic do stracenia. Teraz to nawet nie chodzi o wykorzystanie jej, bezduszne potraktowanie, zwykłą przygodę i tyle. Ona naprawdę mi się podoba. Nie wiem co takiego w sobie ma, ale mnie urzekła. Byłem niemal w każdym kraju na świecie, miałem setki dziewczyn, jednak żadna nie miała mnie. Żadna nie miała prawdziwego mnie. Żadna mnie nie znała, bo ja tego nie chciałem. Przy Shanti czuje się zupełnie inaczej. Serio nie wiem jak to się stało. Nic takiego nie planowałem. Ale jak to mój ojciec kiedyś powiedział- miłości nie da się zaplanować, jeszcze się kiedyś zdziwisz, Leo.
Znam ją od tak niedawna, a tak bardzo namąciła mi w głowie. Nigdy nie straciłem głowy dla dziewczyny, z Shan jest zupełnie inaczej.
Pomyślałem, że jeżeli nie teraz, to kiedy? Lepszego momentu nie będzie.
Wstałem z łóżka i stanąłem za Shanti. Chyba to wyczuła, gdyż znieruchomiała na chwilę.
Delikatnie przejechałem dłonią po jej ramieniu, aż drgnęła.
-Co ty wyprawiasz?
Nic jej nie odpowiedziałem, tylko przejechałem ręką na jej brzuch. Gdyby tego nie chciała, już dawno dałaby mi w pysk, a moja dłoń swobodnie dotyka jej ciało.
-Spytałam co robisz?
Spytała z większą złością w głosie i odwróciła się do mnie przodem patrząc mi w oczy. Te jej ślepia, to chyba najładniejsza część jej ciała. Nie licząc cycków, tyłka, twarzy, nóg... Cała jest śliczna.
-Dotykam Cię.
Chyba zdziwiła ją moja bezpośredniość, gdyż nic mi nie powiedziała. Czułem jak mocno bije jej serce, jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała bardzo szybko. Odgarnąłem jej włosy do tyłu i obiema rękami złapałem za jej delikatną twarz. Staliśmy oddaleni o kilka centymetrów, nasze spojrzenia się spotkały, a ja zdałem sobie sprawę, że wpadłem po uszy. Nie musiałem jej nawet całować, już wiedziałem, że zakochałem się w tej dziewczynie.
-Nie możemy.
Powiedziała nagle, mimo to nadal trzymałem ręce na jej policzkach. Sama sobie zaprzeczała, mówiła jedno, a w jej oczach widziałem, że chce tego tak samo mocno jak ja.
-Jesteś moim szefem.
Dodała po chwili. Ja tylko delikatnie się uśmiechnąłem. Nie chciałem jej nawet odpowiadać, bo to co mówiła nie miało sensu. Teoretycznie, to tak, byłem jej szefem, ale w praktyce relacji czysto biznesowym między nami nigdy nie było i nigdy nie będzie. Teraz już na pewno nie.
Delikatnie potarłem kciukiem o jej policzki, jej oczy mówiły jedno- zrób to!
Przybliżyłem swoje usta to jej i teraz byłem już pewien, że się zakochałem. Moje dłonie jeździły po jej całym niemal nagim ciele, czułem również jej ręce na swoich placach, później na głowie, czułem jak wplotła swoje palce w moje czarne włosy. Chcąc pójść krok dalej, chwyciłem ją mocniej i podniosłem do góry tak, że nogami owinęła się wokół moich bioder.

Przywarłem nią do ściany i teraz mocniej i zachłanniej zacząłem ją całować. Była cudowna, jednak nie zamierzałem na tym zaprzestać. Musiałem ją mieć, inaczej bym zwariował. Przeniosłem ją na łóżko. Leżąc obok niej zacząłem ją całować niżej, niż tylko w usta. Mój język błądził po jej szyi, dekolcie, później po brzuchu. Słyszałem jak cicho pojękiwała i czułem jak delikatnie szarpała mnie za włosy. Byłem tak zajarany całą tą sytuacją, że nawet nie zauważyłem, gdy odpiąłem jej stanik. Zrozumiałem to dopiero, gdy odepchnęła moją głowę i zasłoniła się nagle.
-Dość! Wystarczy.
Powiedziała, zapięła sobie stanik i odgarnęła włosy do tyłu ani przez chwilę nie patrząc na mnie. Nie wiedziałem co źle zrobiłem. Aż tak źle całuje? Nie, raczej nie. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle mnie odepchnęła. Chciałem spróbować raz jeszcze.
Dotknąłem jej kolana i zacząłem całować ją po szyi.
-Leo! Zostaw!
Odepchnęła mnie znowu i wstała z łóżka.
-Co jest? Zrobiłem coś nie tak?
Spojrzałem na nią. Nie odpowiedziała mi nic. Miała taką smutną minę, jakbym naprawdę coś jej zrobił, a ja nie wiedziałem co takiego.
Gdy ja siedziałem i próbowałem dojść do siebie, Shan wzięła jakieś ciuchy z szafy i po prostu wyszła. Jakbyśmy tylko rozmawiali...
{}{}{}*{}{}{}
Mam kompletny mętlik w głowie. Nawet przepłukanie twarzy zimną jak lód wodą nie pomogło. Z jednej strony bardzo chce być z Leo, jest taki przystojny, romantyczny, jest kochany po prostu. I do tego jak on całuje! Jak mnie mnie dotykał! To teraz czuje jego dłonie na moim brzuchu i pośladkach...

Ale z drugiej strony nadal mam w głowie tamtą noc... I dodatkowo boję się, że okaże się taki jak Marc... Nie pamiętam co mnie z nim łączyło, jednak nie chce cierpieć tak jak on. Boję się zaryzykować i zaangażować się. Nawet nie wiem o co Leo dokładnie chodzi. Może on chce tylko mnie przelecieć i zostawić? Jaką mam pewność, że nie? Może to tylko ja snuje sobie takie plany i przypuszczenia? A jemu chodzi tylko o seks? Naprawdę nie wiem. Chyba muszę z nim porozmawiać, tylko jak to zacząć? Jak znowu zacznie mnie całować, ulegnę mu, znowu.
Nałożyłam na siebie czarną bokserkę i turkusowe szorty, które znalazłam w szafie. Włosy już prawie wyschły, więc związałam je w wysokiego kucyka na czubku głowy. Pomalowałam jeszcze delikatnie rzęsy i wyszłam z łazienki.
Odechciało mi się nawet rozmawiać z Leo. Zamiast skręcić w lewo do sypialni do Leo, ja poszłam w prawo. Znalazłam się w małym saloniku i malutkiej kuchni. Otworzyłam szeroko okno i usiadłam na parapecie podkurczając nogi. Chciałam to wszystko przemyśleć, zastanowić się co jest dla mnie dobre, a to było naprawdę trudne.
Z rozmyśleń wyrwał mnie Leo. Wszedł do salonu ubrany w czarny garnitur i białą koszulę pod spodem. W ręku trzymał komórkę, którą po chwili schował w prawej kieszeni.
-Gotowa?
Rzucił jakby od niechcenia i nalał sobie wody do szklanki.
-Mówiłam Ci, że nie wyjdę ubrana w nic z tych rzeczy.
-A jednak coś założyłaś.
Posłałam mu tylko wściekłe spojrzenie i wyjrzałam przez okno.
Żadne z nas się nie odezwało. Nikt nie wiedział co powinien powiedzieć. Ja przez kilka minut siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w okno, Leo siedział na kanapie i robił coś na telefonie, nawet nie obchodziło mnie co.
-Chodź, bo się spóźnimy.
Spojrzałam na niego. Stał przy otwartych drzwiach i patrzył na mnie.
-Nie pójdę tak.
-Dziewczyno jak ty mnie wkurzasz! Chodź, bo cię zwolnię.
Uniósł lekko głos. Naprawdę musiał być rozdrażniony. Wcześniej na mnie nie krzyczał.
-Zwolnisz? Teraz to jesteś moim szefem, tak?
Wstałam z parapetu i podeszłam do niego.
-Cały czas nim jestem.
-Doprawdy?
Stałam kilka kroków przed nim.
-Chodź.
Prawie wypchał mnie za drzwi i wepchał do windy.
-W tym miesiącu nie daje ci wypłaty. Pójdziemy do sklepu i kupisz ciuchy, bym znowu nie słyszał, że czegoś nie masz, rozumiesz?
Nic mu nie powiedziałam. Siedziałam w samochodzie i patrzyłam się przed siebie. Usłyszałam ryk silnika, a zaraz po tym ruszyliśmy z piskiem opon. Leo zabrał mnie do galerii handlowej. Mieliśmy godzinę, a ja musiałam kupić sobie wszystko, co jak twierdził Leo było mi potrzebne.
Nie miałam ochoty na zakupy tym bardziej, gdy zerkałam na Leo. Był taki smutny. Siedział na sklepowej kanapie i wpatrywał się w stojak pełen czerwonych sukienek. Nie wiedziałam tylko, czy cierpi z mojego powodu. Bo może to przez pracę? A mi się znowu tylko coś wydaje?
Po czterdziestu minutach kupiłam wszystko. Kilka sukienek, spódniczki, bluzki, spodenki, spodnie i buty. Leo nie protestował, gdy musiał zapłacić blisko pięćset euro. I moja pierwsza wypłata poszła!
Leo kazał mi od razu przebrać się na spotkanie z dyrektorem hotelu. On poszedł do samochodu, a ja do łazienki. Założyłam delikatnie fioletową sukienkę do uda rozpuściłam włosy i wróciłam do Leo. Rozmawiał z kimś przez telefon, jednak gdy mnie zobaczył od razu się rozłączył.
Widziałam jak na mnie patrzył, gdy wsiadłam do samochodu. To nie był wzrok szefa, na pewno nie. Ja mu się chyba naprawdę podobam. Wydaje mi się, że działam na niego tak samo jak on na mnie. Inaczej nie patrzyłby na mnie tym wzrokiem...

Dojechaliśmy do restauracji w kompletnej ciszy. Dopiero, gdy wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy iść w kierunku restauracyjnego ogrodu, Leo odezwał się do mnie.
-Słuchaj.
Zaczął.
-Ten gościu jest bardzo ważnym człowiekiem dla mnie i na mojego ojca. Dla ciebie również, bo jesteś częścią naszej firmy. Ja niezbyt biegle mówię po Francusku, dogadać się dogadam, ale wiesz. Ten gościu po Hiszpańsku nie mówi nic, a po angielsku prawie nic. On wychodzi z założenia, że należy mówić tylko w swoim ojczystym języku. Dlatego jest potrzebny tłumacz. Będziesz nam pomagała w rozmowie. Proszę, zapomnij na te dwie godziny o dzisiejszym poranku, potraktuj to czysto zawodowo. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, dostaniemy trzy miliony za promowanie w naszym hotelu jego marki komputerów.
-Komputerów?
Spytałam.
-Tak. Bo ogólnie chodzi o to, że za używanie komputerów z nazwą jego firmy on będzie nam płacić. Trzy miliony rocznie! Ogarniasz?! Każda kasa się przyda, a komputery i tak mieliśmy wymienić, więc wiesz.
-Dobrze, postaram się.
Starałam wydać się jak najbardziej profesjonalna.
-Bądź miła, wyglądaj pięknie, uśmiechaj się, nie palnij nic głupiego. Zresztą dla ciebie to chyba nic trudnego.
Nie wiedziałam, czy mam to ująć jak komplement, czy jako co? Ale dobra, przytaknęłam mu i razem z uśmiechami na twarzy podeszliśmy do stolika, przy którym czekał na nas już pan Pierre Myriam. Bardzo elegancki pan. Miał na sobie czarny garnitur, spod którego wystawała biała koszula i krawat. Na jego czarnych włosach zaczęły pojawiać się siwe przebłyski. Wydaje mi się, że nie miał więcej jak czterdzieści dwa, może cztery lata.
Po podaniu sobie dłoni usiedliśmy wspólnie do obiadu. Na początku niemal w ogóle nie rozmawialiśmy o interesach. Zamówiliśmy danie, które polecił nam pan Myriam. Było naprawdę smaczne, chociaż tak naprawdę nie wiem co jadłam. Na pewno było mięso, może baranina? Nie mam pojęcia, ale było smaczne. Przy obiedzie Leo i Pan Pierre rozmawiali o ojcu Leo. Jak się dowiedziałam, mężczyźni poznali się gdy mieli dopiero około dwudziestu lat. Ojciec Leo już wtedy zaczynał swoją podróż z hotelarstwem Był starszy i bardziej doświadczony. To on pomógł Pierremu w założeniu firmy- pożyczył mu pieniądze. Później ich drogi się rozeszły, lecz teraz mają znów możliwość współpracy.
{}{}{}*{}{}{}
Nie miałem ochoty na biznesowe rozmowy. Nie miałem do tego głowy. Może gdyby tu Shanti nie było, wtedy przynajmniej mógłbym się skupić. Tak naprawdę nawet nie wiem o czym oni rozmawiali. Rozumiałem co trzecie słowo, Shanti coś mi tam mówiła, ale wydaje mi się, że zauważyła moją niedyspozycję. Wzięła sprawy w swoje ręce i załatwiła wszystko. Tak przynajmniej mi się wydaje, gdyż Pierre cały czas się uśmiechał i śmiał. To chyba dobry znak. Shanti też była uśmiechnięta.

Tak pięknie wtedy wyglądała. Zresztą jak zawsze. Naprawdę się w niej zakochałem Cały obiad nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej włosy, oczy, ramiona... Ona po prostu jest cudowna. A jej głos? Jakbym słuchał anioła. Może za bardzo się rozczulam, ale ona jest naprawdę wyjątkowa.
Doszedłem do siebie dopiero gdy Pierre wstał z miejsca i ucałował Shanti w policzek, a później podał mi rękę.
-Świetne dziewczyne.
Powiedział po Hiszpańsku, dlatego tak niepoprawnie gramatycznie. Ona naprawdę musiała zrobić na nim wielkie wrażenie, nigdy nie widziałem, żeby kogoś całował w policzek.
Pierre wyszedł już z restauracji, ja z Shanti tam jeszcze zostaliśmy.
-Powiedział, że jego asystent przyszykuje wszystkie papiery na jutro. Masz przyjechać do jego biura i podpisać. Da te miliony.
Mówiła bez żadnego entuzjazmu. Oparła się o krzesło i wypiła sok, który miała w szklance do końca.
-Dziękuję Shanti.
Wydukałem tylko z siebie patrząc jej w oczy.
-Taka moja praca.
Wyrzuciła z siebie obojętnie i wstała z krzesła.
-Jedziemy?
Nic nie zdążyłem jej odpowiedzieć, gdyż poszła już do samochodu. Coś znowu zrobiłem nie tak? Nie ogarniam dziewczyn.
{}{}{}*{}{}{}
Po kilkunastu minutach byliśmy już w hotelu. Leo poinformował wcześniej w recepcji, że jutro o dwunastej chcemy się wymeldować. Te kilka dni w Paryżu minęły szybciej niż przypuszczałam. I lepiej niż przypuszczałam. Jak zwykle wpuścił mnie pierwszą w drzwiach i zamknął je za nami.
-Chcesz gdzieś wyjść wieczorem? Wiesz, jutro wyjeżdżamy, może chcesz coś pozwiedzać?
Stanął w salonie i zaczął rozpinać górne guziki od koszuli. Ja podeszłam do małej lodówki i wyciągnęłam z niej sok, którego się napiłam.
-Nie wiesz, mam dość zwiedzania. Chętnie posiedzę przed telewizorem. Ale ty jeśli chcesz, to idź, zabaw się, w końcu jutro wyjeżdżamy.
Odpowiedziałam lekko sarkastycznie. Tak naprawdę chciałam gdzieś wyjść. Ale wiedziałam jakby to się skończyło. Miałam nadzieję, że Leo sobie gdzieś pójdzie, a ja będę miała czas pomyśleć. Teraz potrzebowałam spokoju by wszystko dokładnie poukładać sobie w głowie. Dowiedzieć się w końcu czego chce. Bo póki co raz chce z nim być, a raz mam go kompletnie dość. Teraz miałam go dość. Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam.
-W takim razie pooglądamy coś razem.
Rzucił z uśmiechem na twarzy i ściągnął marynarkę.

Nie mając nic do powiedzenia, zabrałam torby z ubraniami, które Leo mi kupił i zaniosłam je do pokoju. Było grubo po dziewiętnastej, gdy moją fioletową sukienkę zamieniłam na koszulkę i szorty. Włosy związałam w kucyka i zamknęłam książkę, którą wcześniej czytałam. Przez ostatnie trzy godziny siedziałam sama w hotelu i się nudziłam. Leo jak to stwierdził, musiał iść coś załatwić. Widziałam, że wychodził z czarną torbą, a wracał już bez niej. I jeszcze te telefony... Zapracowany człowiek.
-Wolisz komedie, horror, czy jakiś przygodowy?
Przyszedł do naszej wspólnej sypialni i pokazał mi pudełka z filmami.
-Komedie.
Odpowiedziałam mu i wrzuciłam książkę do torby.
-Zaraz przyjdę włączyć, tylko pójdę po popcorn.
Film mieliśmy oglądać tutaj, na łóżku. Tylko tutaj był telewizor. Wielka plazma wisząca na ścianie naprzeciwko. Podłożyłam sobie poduszki pod plecy i wygodnie usiadłam czekając na Leo. Wrócił już po chwili z miską pełną popcornu, przyniósł jeszcze sok do picia. Włączył film i usiadł obok mnie kładąc pomiędzy nami miskę. Przez pierwsze kilka minut filmu nic nie mówiliśmy, próbowaliśmy oglądać film. A to było trudne. Naprawdę. Ten film był tak niewyobrażalnie nudny! Pierwsze dziesięć minut jakoś wytrzymałam, potem było już tylko gorzej.
-Leo?
Zaczęłam, gdy oczy mi się już przymykały.
-Nie uważasz, że ten film jest trochę nudny?
Spytałam delikatnie.
-Nareszcie! Myślałam, że nigdy tego nie powiesz. Ja miałem ochotę wyłączyć go po kilku minutach, ale myślałem, że ci się podoba.
-Nic z tych rzeczy! Jest okropny!
Zaśmiałam się i wzięłam popcorn do buzi.
-To co, inny? Wydaje mi się, że ten horror będzie lepszy.
Wstał z łóżka i wymienił płytę.
-Leo...
Spytałam delikatnie, gdy wrócił na łóżko.
-No?
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
Długo zastanawiałam się czy zdać to pytanie. Chciałam już spytać się o to w samochodzie, jednak nie zdobyłam się na odwagę. Teraz już nie ma odwrotu. Zauważyłam, jak Leo nerwowo przełyka ślinę. Chyba denerwuje się tak samo jak ja.
-To rozmawiajmy.
Rzucił jakby od niechcenia, ale ja widziałam, że to dla niego jest trudne.
-Nie wiem co mam o tym myśleć. Ta wieża Eiffela, akcja w łazience, ten pocałunek, a potem twoja obojętność. Nie chce być kolejną twoją zabawką. A wiem, że miałeś takich dużo. Nie chce być kolejną laską na jedną noc i tyle. Bo ja taka Leo nie jestem. Tak więc jeżeli chcesz się mną tylko pobawić, to ja podziękuję. Nie wiem co siedzi w twojej głowie, ale w mojej jest kompletny mętlik i to ty jesteś tego powodem. Nie wiem co mam myśleć, bo nie wiem co ty myślisz. Chce mieć pewność na czym stoję, bo nie chce później cierpieć.
Mówiąc to niemal w ogóle nie patrzyłam mu w oczy, raz czy dwa zerknęłam tylko by sprawdzić, czy mnie słucha. Słuchał, bo cały czas wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Zauważyłam, że moje wyznanie lekko go zdziwiło. Może byłam za mało delikatna? Może nie powinnam mu tak wszystkiego mówić? Ale trudno, stało się, teraz tylko czekam na jego odpowiedź.
-Odkąd cię ujrzałem wtedy, tamtej nocy wiedziałem, że namieszasz w moim życiu. Wtedy byłaś taka niewinna, przerażona, urocza. Musiałem się tobą zająć. Teraz, gdy poznałem cię lepiej wiem, że jesteś osobą, bez której nie wyobrażam sobie mojego życia. Jesteś tak nieobliczalna, tak zmienna, wybuchowa, zabawna, piękna... Nie ma słów, którymi mógłbym opisać to co teraz czuję. To co czuje do ciebie. Namąciłaś mi w głowie tak, że nie mogę trzeźwo przy tobie myśleć. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię stracił, naprawdę Shan. Zakochałem się w tobie.
Myślałam, że się przesłyszałam. Czułam jak z nadmiaru emocji łzy napływają mi do oczu. Teraz byłam już pewna, że chce być z Leo. Chce być z nim. Nie obchodzi mnie to co zrobił, nie obchodzi mnie jego przeszłość, ani jego moja. Czuje, że od teraz będę szczęśliwa, a moim szczęściem będzie Leo.

-Leo...
Zdążyłam powiedzieć tylko to, możliwość wypowiedzenia czegokolwiek więcej zabrał mi Leo zaczynając mnie całować. Nigdy nie czułam się lepiej. I chyba nigdy nie będę. Chciałabym, żeby to trwało już zawsze.
{}{}{}*{}{}{}
Film stracił dla nas jakiekolwiek znaczenie. Teraz byliśmy tylko ja i ona. Wiedziałem, że to nie będzie zwykły, przelotny romans. Pokochałem tą dziewczynę. A nasz pierwszy raz tylko podgrzał do uczucie. Była cudowna. Mimo, że już tyle razy to robiłem, nigdy nie czułem się lepiej. Nigdy, bo wcześniej nie miałem przy sobie Shanti.
-Wszystko w porządku?
Spytałem, gdy leżałem na niej, a pot spływał po moim czole.
Brunetka tylko kiwnęła lekko głową i pocałowała mnie. Jestem przeszczęśliwy, że ją znalazłem.
Obudziłem się po godzinie dwudziestej trzeciej. Shanti leżała obok mnie kompletnie naga, tylko jej czarne włosy przykrywały jej plecy.
Zszedłem po cichu z łóżka i ubrałem się. Miałem jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia. Lepiej żeby Shanti o niej nie wiedziała. Wziąłem potrzebne rzeczy i po cichu wyszedłem z pokoju.
{}{}{}*{}{}{}
Otworzyłam leniwie oczy. Jednak to nie był sen. To wydarzyło się naprawdę. Leo leżał obok mnie i słodko spał. Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że on mnie kocha. To wydaje się być niemożliwe.
-Dzień dobry skarbie.

Usłyszałam jego zaspany głos. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczkami i uśmiechał się.
-Dzień dobry.
Odpowiedziałam mu i delikatnie go pocałowałam. Nadal w to nie wierzyłam. Byłam taka szczęśliwa, że aż nie mogłam w to uwierzyć.
Ten poranek minął bardzo szybko. Po krótkim obściskiwaniu w łóżku przyszła pora w wspólny prysznic, a po nim szybkie wspólne śniadanie, a raczej wypicie tylko kawy.
Było kilka minut po jedenastej, a my jeszcze nie byliśmy spakowani. A dlaczego szło nam tak wolno? No cóż... nie mogłam oprzeć się pocałunkom Leo, robił to tak cudownie...
Dopiero kilka minut po dwunastej zjechaliśmy windą ze spakowanymi torbami oddać klucze.
Później Leo pojechał do biura pana Pierrego podpisać te papiery. Towarzyszyłam mu przy tym. Pierre oczywiście był bardzo miły i uprzejmy, pławił mi komplementy jak mało kto, dobrze, że Leo tego nie rozumie.
Wyjazd do Paryża jak najbardziej udany. Pod każdym względem. Udało nam się zdobyć te miliony, po które głównie tu przyjechaliśmy. A oprócz tego zdobyliśmy coś znacznie cenniejszego. Wyjeżdżamy stąd już jako para, nie współpracowników, a para kochanków. Naprawdę go kocham. Tutaj, w Paryżu to wydaje się być takie proste. Ale co będzie w Barcelonie? Co będzie, jak mu powiem prawdę? Dowie się, że go okłamywałam. Jeżeli to wszystko skończy się wraz z przylotem do Hiszpanii? Mimo, że teraz siedzę wtulona w wyrzeźbione ciało Leo i czuje jego rękę na moim kolanie, to boję się, że to wszystko skończy się tak szybko, jak się zaczęło.

***********

Tak słodziutko *_*
Czyli duet Leo&Shanti rozkwitł na dobre, nic tylko się cieszyć! :D
A Wam się podoba? 
Plus jeszcze jedno. Następny rozdział pojawi się dopiero jakoś w połowie lipca. Wyjazd nad jezioro i te sprawy. Ale zostawiajcie linki do Waszych blogów, chętnie poczytam coś w samochodzie :)
Dobra, to tyle, cześć! 

10 komentarzy:

  1. Ah ten Leo... Teraz wydaję się być sympatyczny, zakochał się w niej i wgl. ALE..
    Ale te jego tajne sprawy, czarna torba..to podejrzane.
    Ciekawi mnie reakcja Marca na związek Shan.
    Udanego wyjazdu ! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy chyba nie wybaczę ci tego jak Shan potraktowała mojego Marca :|
    Ale w sumie Shan&Leo.... no nie wiem
    Zapraszam do siebie :* ♥ http://francescfabregasblog.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Hym hym hym...
    No ja lubie Leo, ale Marc.. Marc, Marc, Marc..
    od niego sie zaczelo i na nim powinno się skonczyc! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no Leo nie powiem... trochę przekonuje, ale ma przed Shan jakieś tajemnice, może poważne, w końcu to, jakby nie patrzeć, morderca...
    i ja dalej obstaje przy fakcie, że Marc jest lepszy :)
    ale zbliża się ślub, różne rzeczy mogą się wydarzyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ zapraszam na 4 rozdział :)

      Usuń
  5. zapraszam na ostatni rozdział http://czy-to-jest-prawda-barca-cesc.blogspot.com/2014/07/rozdzia-17-spokojnie-nic-mi-nie-jest.html#comment-form oraz na 3 http://shakira-gerard-pique.blogspot.com/2014/07/rozdzia-3-skurwysyn.html#comment-form licze na komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przekonałaś mnie co do niego. Jednak jest uroczy. I ma uczucia. Pewnie będą wspaniałą parą *.*
    Pozdrawiam :*
    Epilog na http://remember-my--name.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. http://czy-to-jest-prawda-barca-cesc.blogspot.com/2014/07/epilog.html#comment-form zapraszam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń
  8. http://el-amor-de-verano.blogspot.com/2014/07/rozdzia-1.html zapraszam na pierwszy rozdział opowiadana o Fabregasie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam : http://orgullo--y--prejuicio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń