Nadal
nie mogę do siebie dojść. Nie mogę tego pojąć. Nie mogę
zrozumieć, że to co przed chwilą się wydarzyło, było naprawdę.
Nie raz widziałem już nagą laskę, ale to, co przed chwilą
zobaczyłem było zupełnie inne. Bo Shanti jest zupełnie inna.
Coraz częściej mnie zadziwia, pozytywnie zadziwia. Nigdy bym nie
pomyślał, że będzie na tyle odważna. I taka piękna. Cholernie
piękna. Nie mogłem odciągnąć wzroku od jej ciała, cały czas
mam go przed oczami, mimo że siedzę sam w łazience już z dziesięć
minut.
Podszedłem
do lusterka chcąc obmyć się zimną wodą, by ochłonąć. Do czego
ta dziewczyna mnie doprowadza...
Po
chwili wyszedłem z łazienki. Nie byłem pewien, czy iść do Shan,
bo właściwie co miałbym jej powiedzieć? W ogóle trzeba coś
mówić?
Jednak
chęć ponownego zobaczenia jej była większa. Podszedłem do
sypialni i oparłem się o futrynę drzwi. Shan stała przy otwartej
szafie w samym czerwonym staniku i majtkach w kropki. Jej nadal mokre
włosy przerzuciła sobie na dekolt, sięgały aż do pępka. Stała
z rękami na biodrach i lekko bujała się na boki.
Takie
poranki mógłbym mieć codziennie.
-Znowu
mnie podglądasz.
Myślałem,
że mnie nie widzi. Bo przecież ani razu nie spojrzała w moją
stronę, a ja stałem cicho. Jakiś szósty zmysł?
-Skąd
wiesz, że tu jestem?
-Czuje
Twój parzący wzrok na moim tyłku.
Miała
rację. I miała świetny tyłeczek.
-Fajnie
się bawiłeś?
Odwróciła
się w moją stronę.
I
że akurat teraz zachciało jej się rozmawiać? Stała przede mną
prawie naga, przyjęła wyzywającą pozę, a ja nadal w głowie
miałem ją nagą wychodzącą spod prysznica. Nic mądrego teraz jej
nie powiem, nie ma szans. Zdecydowanie ona na mnie za bardzo działa.
-A
ty nie?
Usiadłem
na łóżku, obok stojącej brunetki i wziąłem różowe skarpetki
do ręki, które leżały obok.
-Nie.
Odpowiedziała
mi bez żadnego uśmiechu, to aż do niej nie podobne. Stała przed e
mną, niemal naga, a ja prawie wariowałem. Miałem ochotą wstać,
przygnieść ją mocno do ściany i pocałować ją tak namiętnie,
jak jeszcze nikt nikogo nie całował. Znowu zapragnąłem ją mieć.
Cholera, znowu.
-To
dlaczego nadal stoisz naga?
Mi
tam to w ogóle nie przeszkadza.
-Nie
jestem naga. A poza tym, te ciuchy w szafie nie wiele więcej
przykrywają.
Odwróciła
się do mnie tyłem i zaczęła szukać czegoś w szafie.
-I
nie gap się na mój tyłek!
Prawie
krzyknęła, ale znowu nie się myliła.
Gdy
tak siedziałem i nadal gapiłem się na jej pośladki stwierdziłem,
że w sumie nie mam nic do stracenia. Teraz to nawet nie chodzi o
wykorzystanie jej, bezduszne potraktowanie, zwykłą przygodę i
tyle. Ona naprawdę mi się podoba. Nie wiem co takiego w sobie ma,
ale mnie urzekła. Byłem niemal w każdym kraju na świecie, miałem
setki dziewczyn, jednak żadna nie miała mnie. Żadna nie miała
prawdziwego mnie. Żadna mnie nie znała, bo ja tego nie chciałem.
Przy Shanti czuje się zupełnie inaczej. Serio nie wiem jak to się
stało. Nic takiego nie planowałem. Ale jak to mój ojciec kiedyś
powiedział- miłości nie da się zaplanować, jeszcze się kiedyś
zdziwisz, Leo.
Znam
ją od tak niedawna, a tak bardzo namąciła mi w głowie. Nigdy nie
straciłem głowy dla dziewczyny, z Shan jest zupełnie inaczej.
Pomyślałem,
że jeżeli nie teraz, to kiedy? Lepszego momentu nie będzie.
Wstałem
z łóżka i stanąłem za Shanti. Chyba to wyczuła, gdyż
znieruchomiała na chwilę.
Delikatnie
przejechałem dłonią po jej ramieniu, aż drgnęła.
-Co
ty wyprawiasz?
Nic
jej nie odpowiedziałem, tylko przejechałem ręką na jej brzuch.
Gdyby tego nie chciała, już dawno dałaby mi w pysk, a moja dłoń
swobodnie dotyka jej ciało.
-Spytałam
co robisz?
Spytała
z większą złością w głosie i odwróciła się do mnie przodem
patrząc mi w oczy. Te jej ślepia, to chyba najładniejsza część
jej ciała. Nie licząc cycków, tyłka, twarzy, nóg... Cała jest
śliczna.
-Dotykam
Cię.
Chyba
zdziwiła ją moja bezpośredniość, gdyż nic mi nie powiedziała.
Czułem jak mocno bije jej serce, jej klatka piersiowa podnosiła się
i opadała bardzo szybko. Odgarnąłem jej włosy do tyłu i obiema
rękami złapałem za jej delikatną twarz. Staliśmy oddaleni o
kilka centymetrów, nasze spojrzenia się spotkały, a ja zdałem
sobie sprawę, że wpadłem po uszy. Nie musiałem jej nawet całować,
już wiedziałem, że zakochałem się w tej dziewczynie.
-Nie
możemy.
Powiedziała
nagle, mimo to nadal trzymałem ręce na jej policzkach. Sama sobie
zaprzeczała, mówiła jedno, a w jej oczach widziałem, że chce
tego tak samo mocno jak ja.
-Jesteś
moim szefem.
Dodała
po chwili. Ja tylko delikatnie się uśmiechnąłem. Nie chciałem
jej nawet odpowiadać, bo to co mówiła nie miało sensu.
Teoretycznie, to tak, byłem jej szefem, ale w praktyce relacji
czysto biznesowym między nami nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Teraz już na pewno nie.
Delikatnie
potarłem kciukiem o jej policzki, jej oczy mówiły jedno- zrób to!
Przybliżyłem
swoje usta to jej i teraz byłem już pewien, że się zakochałem.
Moje dłonie jeździły po jej całym niemal nagim ciele, czułem
również jej ręce na swoich placach, później na głowie, czułem
jak wplotła swoje palce w moje czarne włosy. Chcąc pójść krok
dalej, chwyciłem ją mocniej i podniosłem do góry tak, że nogami
owinęła się wokół moich bioder.
Przywarłem nią do ściany i
teraz mocniej i zachłanniej zacząłem ją całować. Była cudowna,
jednak nie zamierzałem na tym zaprzestać. Musiałem ją mieć,
inaczej bym zwariował. Przeniosłem ją na łóżko. Leżąc obok
niej zacząłem ją całować niżej, niż tylko w usta. Mój język
błądził po jej szyi, dekolcie, później po brzuchu. Słyszałem
jak cicho pojękiwała i czułem jak delikatnie szarpała mnie za
włosy. Byłem tak zajarany całą tą sytuacją, że nawet nie
zauważyłem, gdy odpiąłem jej stanik. Zrozumiałem to dopiero, gdy
odepchnęła moją głowę i zasłoniła się nagle.
-Dość!
Wystarczy.
Powiedziała,
zapięła sobie stanik i odgarnęła włosy do tyłu ani przez chwilę
nie patrząc na mnie. Nie wiedziałem co źle zrobiłem. Aż tak źle
całuje? Nie, raczej nie. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle mnie
odepchnęła. Chciałem spróbować raz jeszcze.
Dotknąłem
jej kolana i zacząłem całować ją po szyi.
-Leo!
Zostaw!
Odepchnęła
mnie znowu i wstała z łóżka.
-Co
jest? Zrobiłem coś nie tak?
Spojrzałem
na nią. Nie odpowiedziała mi nic. Miała taką smutną minę,
jakbym naprawdę coś jej zrobił, a ja nie wiedziałem co takiego.
Gdy
ja siedziałem i próbowałem dojść do siebie, Shan wzięła jakieś
ciuchy z szafy i po prostu wyszła. Jakbyśmy tylko rozmawiali...
{}{}{}*{}{}{}
Mam
kompletny mętlik w głowie. Nawet przepłukanie twarzy zimną jak
lód wodą nie pomogło. Z jednej strony bardzo chce być z Leo, jest
taki przystojny, romantyczny, jest kochany po prostu. I do tego jak
on całuje! Jak mnie mnie dotykał! To teraz czuje jego dłonie na
moim brzuchu i pośladkach...
Ale z drugiej strony nadal mam w głowie
tamtą noc... I dodatkowo boję się, że okaże się taki jak
Marc... Nie pamiętam co mnie z nim łączyło, jednak nie chce
cierpieć tak jak on. Boję się zaryzykować i zaangażować się.
Nawet nie wiem o co Leo dokładnie chodzi. Może on chce tylko mnie
przelecieć i zostawić? Jaką mam pewność, że nie? Może to tylko
ja snuje sobie takie plany i przypuszczenia? A jemu chodzi tylko o
seks? Naprawdę nie wiem. Chyba muszę z nim porozmawiać, tylko jak
to zacząć? Jak znowu zacznie mnie całować, ulegnę mu, znowu.
Nałożyłam
na siebie czarną bokserkę i turkusowe szorty, które znalazłam w
szafie. Włosy już prawie wyschły, więc związałam je w wysokiego
kucyka na czubku głowy. Pomalowałam jeszcze delikatnie rzęsy i
wyszłam z łazienki.
Odechciało
mi się nawet rozmawiać z Leo. Zamiast skręcić w lewo do sypialni
do Leo, ja poszłam w prawo. Znalazłam się w małym saloniku i
malutkiej kuchni. Otworzyłam szeroko okno i usiadłam na
parapecie podkurczając nogi. Chciałam to wszystko przemyśleć,
zastanowić się co jest dla mnie dobre, a to było naprawdę trudne.
Z
rozmyśleń wyrwał mnie Leo. Wszedł do salonu ubrany w czarny
garnitur i białą koszulę pod spodem. W ręku trzymał komórkę,
którą po chwili schował w prawej kieszeni.
-Gotowa?
Rzucił
jakby od niechcenia i nalał sobie wody do szklanki.
-Mówiłam
Ci, że nie wyjdę ubrana w nic z tych rzeczy.
-A
jednak coś założyłaś.
Posłałam
mu tylko wściekłe spojrzenie i wyjrzałam przez okno.
Żadne
z nas się nie odezwało. Nikt nie wiedział co powinien powiedzieć.
Ja przez kilka minut siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w
okno, Leo siedział na kanapie i robił coś na telefonie, nawet nie
obchodziło mnie co.
-Chodź,
bo się spóźnimy.
Spojrzałam
na niego. Stał przy otwartych drzwiach i patrzył na mnie.
-Nie
pójdę tak.
-Dziewczyno
jak ty mnie wkurzasz! Chodź, bo cię zwolnię.
Uniósł
lekko głos. Naprawdę musiał być rozdrażniony. Wcześniej na mnie
nie krzyczał.
-Zwolnisz?
Teraz to jesteś moim szefem, tak?
Wstałam
z parapetu i podeszłam do niego.
-Cały
czas nim jestem.
-Doprawdy?
Stałam
kilka kroków przed nim.
-Chodź.
Prawie
wypchał mnie za drzwi i wepchał do windy.
-W
tym miesiącu nie daje ci wypłaty. Pójdziemy do sklepu i kupisz
ciuchy, bym znowu nie słyszał, że czegoś nie masz, rozumiesz?
Nic
mu nie powiedziałam. Siedziałam w samochodzie i patrzyłam się
przed siebie. Usłyszałam ryk silnika, a zaraz po tym ruszyliśmy z
piskiem opon. Leo zabrał mnie do galerii handlowej. Mieliśmy
godzinę, a ja musiałam kupić sobie wszystko, co jak twierdził Leo
było mi potrzebne.
Nie
miałam ochoty na zakupy tym bardziej, gdy zerkałam na Leo. Był
taki smutny. Siedział na sklepowej kanapie i wpatrywał się w
stojak pełen czerwonych sukienek. Nie wiedziałam tylko, czy cierpi
z mojego powodu. Bo może to przez pracę? A mi się znowu tylko coś
wydaje?
Po
czterdziestu minutach kupiłam wszystko. Kilka sukienek, spódniczki,
bluzki, spodenki, spodnie i buty. Leo nie protestował, gdy musiał
zapłacić blisko pięćset euro. I moja pierwsza wypłata poszła!
Leo
kazał mi od razu przebrać się na spotkanie z dyrektorem hotelu. On
poszedł do samochodu, a ja do łazienki. Założyłam delikatnie
fioletową sukienkę do uda rozpuściłam włosy i wróciłam do Leo.
Rozmawiał z kimś przez telefon, jednak gdy mnie zobaczył od razu
się rozłączył.
Widziałam
jak na mnie patrzył, gdy wsiadłam do samochodu. To nie był wzrok
szefa, na pewno nie. Ja mu się chyba naprawdę podobam. Wydaje mi
się, że działam na niego tak samo jak on na mnie. Inaczej nie
patrzyłby na mnie tym wzrokiem...
Dojechaliśmy
do restauracji w kompletnej ciszy. Dopiero, gdy wysiedliśmy z
samochodu i zaczęliśmy iść w kierunku restauracyjnego ogrodu, Leo
odezwał się do mnie.
-Słuchaj.
Zaczął.
-Ten
gościu jest bardzo ważnym człowiekiem dla mnie i na mojego ojca.
Dla ciebie również, bo jesteś częścią naszej firmy. Ja niezbyt
biegle mówię po Francusku, dogadać się dogadam, ale wiesz. Ten
gościu po Hiszpańsku nie mówi nic, a po angielsku prawie nic. On
wychodzi z założenia, że należy mówić tylko w swoim ojczystym
języku. Dlatego jest potrzebny tłumacz. Będziesz nam pomagała w
rozmowie. Proszę, zapomnij na te dwie godziny o dzisiejszym poranku,
potraktuj to czysto zawodowo. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze,
dostaniemy trzy miliony za promowanie w naszym hotelu jego marki
komputerów.
-Komputerów?
Spytałam.
-Tak.
Bo ogólnie chodzi o to, że za używanie komputerów z nazwą jego
firmy on będzie nam płacić. Trzy miliony rocznie! Ogarniasz?!
Każda kasa się przyda, a komputery i tak mieliśmy wymienić, więc
wiesz.
-Dobrze,
postaram się.
Starałam
wydać się jak najbardziej profesjonalna.
-Bądź
miła, wyglądaj pięknie, uśmiechaj się, nie palnij nic głupiego.
Zresztą dla ciebie to chyba nic trudnego.
Nie
wiedziałam, czy mam to ująć jak komplement, czy jako co? Ale
dobra, przytaknęłam mu i razem z uśmiechami na twarzy podeszliśmy
do stolika, przy którym czekał na nas już pan Pierre Myriam.
Bardzo elegancki pan. Miał na sobie czarny garnitur, spod którego
wystawała biała koszula i krawat. Na jego czarnych włosach zaczęły
pojawiać się siwe przebłyski. Wydaje mi się, że nie miał więcej
jak czterdzieści dwa, może cztery lata.
Po
podaniu sobie dłoni usiedliśmy wspólnie do obiadu. Na początku
niemal w ogóle nie rozmawialiśmy o interesach. Zamówiliśmy danie,
które polecił nam pan Myriam. Było naprawdę smaczne, chociaż tak
naprawdę nie wiem co jadłam. Na pewno było mięso, może baranina?
Nie mam pojęcia, ale było smaczne. Przy obiedzie Leo i Pan Pierre
rozmawiali o ojcu Leo. Jak się dowiedziałam, mężczyźni poznali
się gdy mieli dopiero około dwudziestu lat. Ojciec Leo już wtedy
zaczynał swoją podróż z hotelarstwem Był starszy i bardziej
doświadczony. To on pomógł Pierremu w założeniu firmy- pożyczył
mu pieniądze. Później ich drogi się rozeszły, lecz teraz mają
znów możliwość współpracy.
{}{}{}*{}{}{}
Nie
miałem ochoty na biznesowe rozmowy. Nie miałem do tego głowy. Może
gdyby tu Shanti nie było, wtedy przynajmniej mógłbym się skupić.
Tak naprawdę nawet nie wiem o czym oni rozmawiali. Rozumiałem co
trzecie słowo, Shanti coś mi tam mówiła, ale wydaje mi się, że
zauważyła moją niedyspozycję. Wzięła sprawy w swoje ręce i
załatwiła wszystko. Tak przynajmniej mi się wydaje, gdyż Pierre
cały czas się uśmiechał i śmiał. To chyba dobry znak. Shanti
też była uśmiechnięta.
Tak pięknie wtedy wyglądała. Zresztą
jak zawsze. Naprawdę się w niej zakochałem Cały obiad nie mogłem
oderwać od niej wzroku. Jej włosy, oczy, ramiona... Ona po prostu
jest cudowna. A jej głos? Jakbym słuchał anioła. Może za bardzo
się rozczulam, ale ona jest naprawdę wyjątkowa.
Doszedłem
do siebie dopiero gdy Pierre wstał z miejsca i ucałował Shanti w
policzek, a później podał mi rękę.
-Świetne
dziewczyne.
Powiedział
po Hiszpańsku, dlatego tak niepoprawnie gramatycznie. Ona naprawdę
musiała zrobić na nim wielkie wrażenie, nigdy nie widziałem, żeby
kogoś całował w policzek.
Pierre
wyszedł już z restauracji, ja z Shanti tam jeszcze zostaliśmy.
-Powiedział,
że jego asystent przyszykuje wszystkie papiery na jutro. Masz
przyjechać do jego biura i podpisać. Da te miliony.
Mówiła
bez żadnego entuzjazmu. Oparła się o krzesło i wypiła sok, który
miała w szklance do końca.
-Dziękuję
Shanti.
Wydukałem
tylko z siebie patrząc jej w oczy.
-Taka
moja praca.
Wyrzuciła
z siebie obojętnie i wstała z krzesła.
-Jedziemy?
Nic
nie zdążyłem jej odpowiedzieć, gdyż poszła już do samochodu.
Coś znowu zrobiłem nie tak? Nie ogarniam dziewczyn.
{}{}{}*{}{}{}
Po
kilkunastu minutach byliśmy już w hotelu. Leo poinformował
wcześniej w recepcji, że jutro o dwunastej chcemy się wymeldować.
Te kilka dni w Paryżu minęły szybciej niż przypuszczałam. I
lepiej niż przypuszczałam. Jak zwykle wpuścił mnie pierwszą w
drzwiach i zamknął je za nami.
-Chcesz
gdzieś wyjść wieczorem? Wiesz, jutro wyjeżdżamy, może chcesz
coś pozwiedzać?
Stanął
w salonie i zaczął rozpinać górne guziki od koszuli. Ja podeszłam
do małej lodówki i wyciągnęłam z niej sok, którego się
napiłam.
-Nie
wiesz, mam dość zwiedzania. Chętnie posiedzę przed telewizorem.
Ale ty jeśli chcesz, to idź, zabaw się, w końcu jutro wyjeżdżamy.
Odpowiedziałam
lekko sarkastycznie. Tak naprawdę chciałam gdzieś wyjść. Ale
wiedziałam jakby to się skończyło. Miałam nadzieję, że Leo
sobie gdzieś pójdzie, a ja będę miała czas pomyśleć. Teraz
potrzebowałam spokoju by wszystko dokładnie poukładać sobie w
głowie. Dowiedzieć się w końcu czego chce. Bo póki co raz chce z
nim być, a raz mam go kompletnie dość. Teraz miałam go dość.
Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam.
-W
takim razie pooglądamy coś razem.
Rzucił
z uśmiechem na twarzy i ściągnął marynarkę.
Nie
mając nic do powiedzenia, zabrałam torby z ubraniami, które Leo mi
kupił i zaniosłam je do pokoju. Było grubo po dziewiętnastej, gdy
moją fioletową sukienkę zamieniłam na koszulkę i szorty. Włosy
związałam w kucyka i zamknęłam książkę, którą wcześniej
czytałam. Przez ostatnie trzy godziny siedziałam sama w hotelu i
się nudziłam. Leo jak to stwierdził, musiał iść coś załatwić.
Widziałam, że wychodził z czarną torbą, a wracał już bez niej.
I jeszcze te telefony... Zapracowany człowiek.
-Wolisz
komedie, horror, czy jakiś przygodowy?
Przyszedł
do naszej wspólnej sypialni i pokazał mi pudełka z filmami.
-Komedie.
Odpowiedziałam
mu i wrzuciłam książkę do torby.
-Zaraz
przyjdę włączyć, tylko pójdę po popcorn.
Film
mieliśmy oglądać tutaj, na łóżku. Tylko tutaj był telewizor.
Wielka plazma wisząca na ścianie naprzeciwko. Podłożyłam sobie
poduszki pod plecy i wygodnie usiadłam czekając na Leo. Wrócił
już po chwili z miską pełną popcornu, przyniósł jeszcze sok do
picia. Włączył film i usiadł obok mnie kładąc pomiędzy nami miskę.
Przez pierwsze kilka minut filmu nic nie mówiliśmy, próbowaliśmy
oglądać film. A to było trudne. Naprawdę. Ten film był tak
niewyobrażalnie nudny! Pierwsze dziesięć minut jakoś wytrzymałam,
potem było już tylko gorzej.
-Leo?
Zaczęłam,
gdy oczy mi się już przymykały.
-Nie
uważasz, że ten film jest trochę nudny?
Spytałam
delikatnie.
-Nareszcie!
Myślałam, że nigdy tego nie powiesz. Ja miałem ochotę wyłączyć
go po kilku minutach, ale myślałem, że ci się podoba.
-Nic
z tych rzeczy! Jest okropny!
Zaśmiałam
się i wzięłam popcorn do buzi.
-To
co, inny? Wydaje mi się, że ten horror będzie lepszy.
Wstał
z łóżka i wymienił płytę.
-Leo...
Spytałam
delikatnie, gdy wrócił na łóżko.
-No?
-Nie
uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
Długo
zastanawiałam się czy zdać to pytanie. Chciałam już spytać się
o to w samochodzie, jednak nie zdobyłam się na odwagę. Teraz już
nie ma odwrotu. Zauważyłam, jak Leo nerwowo przełyka ślinę.
Chyba denerwuje się tak samo jak ja.
-To
rozmawiajmy.
Rzucił
jakby od niechcenia, ale ja widziałam, że to dla niego jest trudne.
-Nie
wiem co mam o tym myśleć. Ta wieża Eiffela, akcja w łazience, ten
pocałunek, a potem twoja obojętność. Nie chce być kolejną twoją
zabawką. A wiem, że miałeś takich dużo. Nie chce być kolejną
laską na jedną noc i tyle. Bo ja taka Leo nie jestem. Tak więc
jeżeli chcesz się mną tylko pobawić, to ja podziękuję. Nie wiem
co siedzi w twojej głowie, ale w mojej jest kompletny mętlik i to
ty jesteś tego powodem. Nie wiem co mam myśleć, bo nie wiem co ty
myślisz. Chce mieć pewność na czym stoję, bo nie chce później
cierpieć.
Mówiąc
to niemal w ogóle nie patrzyłam mu w oczy, raz czy dwa zerknęłam
tylko by sprawdzić, czy mnie słucha. Słuchał, bo cały czas
wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Zauważyłam, że moje
wyznanie lekko go zdziwiło. Może byłam za mało delikatna? Może
nie powinnam mu tak wszystkiego mówić? Ale trudno, stało się,
teraz tylko czekam na jego odpowiedź.
-Odkąd
cię ujrzałem wtedy, tamtej nocy wiedziałem, że namieszasz w moim
życiu. Wtedy byłaś taka niewinna, przerażona, urocza. Musiałem
się tobą zająć. Teraz, gdy poznałem cię lepiej wiem, że jesteś
osobą, bez której nie wyobrażam sobie mojego życia. Jesteś tak
nieobliczalna, tak zmienna, wybuchowa, zabawna, piękna... Nie ma
słów, którymi mógłbym opisać to co teraz czuję. To co czuje do
ciebie. Namąciłaś mi w głowie tak, że nie mogę trzeźwo przy
tobie myśleć. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię stracił,
naprawdę Shan. Zakochałem się w tobie.
Myślałam,
że się przesłyszałam. Czułam jak z nadmiaru emocji łzy
napływają mi do oczu. Teraz byłam już pewna, że chce być z Leo.
Chce być z nim. Nie obchodzi mnie to co zrobił, nie obchodzi mnie
jego przeszłość, ani jego moja. Czuje, że od teraz będę
szczęśliwa, a moim szczęściem będzie Leo.
-Leo...
Zdążyłam
powiedzieć tylko to, możliwość wypowiedzenia czegokolwiek więcej
zabrał mi Leo zaczynając mnie całować. Nigdy nie czułam się
lepiej. I chyba nigdy nie będę. Chciałabym, żeby to trwało już
zawsze.
{}{}{}*{}{}{}
Film
stracił dla nas jakiekolwiek znaczenie. Teraz byliśmy tylko ja i
ona. Wiedziałem, że to nie będzie zwykły, przelotny romans.
Pokochałem tą dziewczynę. A nasz pierwszy raz tylko podgrzał do
uczucie. Była cudowna. Mimo, że już tyle razy to robiłem, nigdy
nie czułem się lepiej. Nigdy, bo wcześniej nie miałem przy sobie
Shanti.
-Wszystko
w porządku?
Spytałem,
gdy leżałem na niej, a pot spływał po moim czole.
Brunetka
tylko kiwnęła lekko głową i pocałowała mnie. Jestem
przeszczęśliwy, że ją znalazłem.
Obudziłem
się po godzinie dwudziestej trzeciej. Shanti leżała obok mnie
kompletnie naga, tylko jej czarne włosy przykrywały jej plecy.
Zszedłem
po cichu z łóżka i ubrałem się. Miałem jeszcze jedną ważną
sprawę do załatwienia. Lepiej żeby Shanti o niej nie wiedziała.
Wziąłem potrzebne rzeczy i po cichu wyszedłem z pokoju.
{}{}{}*{}{}{}
Otworzyłam
leniwie oczy. Jednak to nie był sen. To wydarzyło się naprawdę.
Leo leżał obok mnie i słodko spał. Nie mogę w to uwierzyć. Nie
mogę uwierzyć, że on mnie kocha. To wydaje się być niemożliwe.
-Dzień
dobry skarbie.
Usłyszałam
jego zaspany głos. Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczkami i
uśmiechał się.
-Dzień
dobry.
Odpowiedziałam
mu i delikatnie go pocałowałam. Nadal w to nie wierzyłam. Byłam
taka szczęśliwa, że aż nie mogłam w to uwierzyć.
Ten
poranek minął bardzo szybko. Po krótkim obściskiwaniu w łóżku
przyszła pora w wspólny prysznic, a po nim szybkie wspólne
śniadanie, a raczej wypicie tylko kawy.
Było
kilka minut po jedenastej, a my jeszcze nie byliśmy spakowani. A
dlaczego szło nam tak wolno? No cóż... nie mogłam oprzeć się
pocałunkom Leo, robił to tak cudownie...
Dopiero
kilka minut po dwunastej zjechaliśmy windą ze spakowanymi torbami
oddać klucze.
Później
Leo pojechał do biura pana Pierrego podpisać te papiery.
Towarzyszyłam mu przy tym. Pierre oczywiście był bardzo miły i
uprzejmy, pławił mi komplementy jak mało kto, dobrze, że Leo tego
nie rozumie.
Wyjazd
do Paryża jak najbardziej udany. Pod każdym względem. Udało nam
się zdobyć te miliony, po które głównie tu przyjechaliśmy. A
oprócz tego zdobyliśmy coś znacznie cenniejszego. Wyjeżdżamy
stąd już jako para, nie współpracowników, a para kochanków.
Naprawdę go kocham. Tutaj, w Paryżu to wydaje się być takie
proste. Ale co będzie w Barcelonie? Co będzie, jak mu powiem
prawdę? Dowie się, że go okłamywałam. Jeżeli to wszystko
skończy się wraz z przylotem do Hiszpanii? Mimo, że teraz siedzę
wtulona w wyrzeźbione ciało Leo i czuje jego rękę na moim
kolanie, to boję się, że to wszystko skończy się tak szybko, jak
się zaczęło.
***********
Tak słodziutko *_*
Czyli duet Leo&Shanti rozkwitł na dobre, nic tylko się cieszyć! :D
A Wam się podoba?
Plus jeszcze jedno. Następny rozdział pojawi się dopiero jakoś w połowie lipca. Wyjazd nad jezioro i te sprawy. Ale zostawiajcie linki do Waszych blogów, chętnie poczytam coś w samochodzie :)
Dobra, to tyle, cześć!
Ah ten Leo... Teraz wydaję się być sympatyczny, zakochał się w niej i wgl. ALE..
OdpowiedzUsuńAle te jego tajne sprawy, czarna torba..to podejrzane.
Ciekawi mnie reakcja Marca na związek Shan.
Udanego wyjazdu ! :)
Buziaki :*
Nigdy chyba nie wybaczę ci tego jak Shan potraktowała mojego Marca :|
OdpowiedzUsuńAle w sumie Shan&Leo.... no nie wiem
Zapraszam do siebie :* ♥ http://francescfabregasblog.blogspot.com/?m=1
Hym hym hym...
OdpowiedzUsuńNo ja lubie Leo, ale Marc.. Marc, Marc, Marc..
od niego sie zaczelo i na nim powinno się skonczyc! :)
no Leo nie powiem... trochę przekonuje, ale ma przed Shan jakieś tajemnice, może poważne, w końcu to, jakby nie patrzeć, morderca...
OdpowiedzUsuńi ja dalej obstaje przy fakcie, że Marc jest lepszy :)
ale zbliża się ślub, różne rzeczy mogą się wydarzyć :)
http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ zapraszam na 4 rozdział :)
Usuńzapraszam na ostatni rozdział http://czy-to-jest-prawda-barca-cesc.blogspot.com/2014/07/rozdzia-17-spokojnie-nic-mi-nie-jest.html#comment-form oraz na 3 http://shakira-gerard-pique.blogspot.com/2014/07/rozdzia-3-skurwysyn.html#comment-form licze na komentarz :)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie co do niego. Jednak jest uroczy. I ma uczucia. Pewnie będą wspaniałą parą *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Epilog na http://remember-my--name.blogspot.com/
http://czy-to-jest-prawda-barca-cesc.blogspot.com/2014/07/epilog.html#comment-form zapraszam na epilog :)
OdpowiedzUsuńhttp://el-amor-de-verano.blogspot.com/2014/07/rozdzia-1.html zapraszam na pierwszy rozdział opowiadana o Fabregasie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://orgullo--y--prejuicio.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń