niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział piętnasty

Jeszcze wczoraj myślała, że życie jej się kompletnie zawaliło, że może być już tylko gorzej. Aż w jej życiu pojawił się on. Chyba nie mogła sobie wybrać lepszego momentu. Pojawił się akurat wtedy, gdy dziewczyna potrzebowała kogoś.. nowego? Kogoś, kto nie znał jej przed wypadkiem. Kogoś, kto pozna ją od nowa, tak jak ona jego. Ze strony Marca, Loreny czy Tello, z którymi utrzymywała najlepsze stosunki nie mogła na to liczyć. Oni patrząc czy myśląc o niej, mieli przed oczami Shanti sprzed wypadku. A tą Shanti ona już nie była. Leo poznaje ją taką, jaka jest teraz. Nie ma w głowie wspomnień z nią związanych lepszych, czy gorszych. Mają przed sobą czystą kartę, którą mogą wypełnić jak najlepszymi wspomnieniami.
Przez ponad godzinę uzgadniali warunki zatrudnienia dziewczyny. Mimo, że łączyła ich nie tylko zawodowa znajomość, zachowywali się jak najbardziej poważnie. Rozmawiali tylko o zawodowych sprawach.
-Dobra, Shan teraz jeszcze jedno, chyba najważniejsze. Jako, że jesteś moją asystentką, główną asystentką muszę Cię mieć na wyłączność. Daleko mieszkasz od hotelu? Bo to głównie tutaj będziemy się spotykać obmawiając sprawy związane z tym wszystkim co Cię czeka przy moim boku.

Mówił zerkając od czasu do czasu na brunetkę siedzącą obok, nadal był zajętym czytaniem jej CV. Już chyba po raz dziesiąty.
-Wiesz...
Zaczęła lekko zdezorientowana. Nie do końca wiedziała co ma mu powiedzieć. Bo jakby zareagował, gdyby powiedziała mu, że kompletnie nie ma kasy ani domu? Czy zatrudniłby kompletnie spłukaną dziewczynę?
-Bo chodzi o to... Że właściwie...
Jąkała się drapiąc się po głowie.
-Nie mam domu. Już Ci wspominałam, gościu, który wynajmował mi mieszkanie okazał się oszustem. Póki co nie mam żadnego stałego adresu.
Spojrzała w jego czekoladowe oczy, które wydawały się być przejęte poważną sytuacją dziewczyny.
-Możesz wynająć apartament tutaj, w hotelu. Byłabyś zawsze na miejscu, świetny pomysł! Nie uważasz?

Zadowolony ze swojej pomysłowości Hiszpan odłożył teczkę z dokumentami dziewczyny na szklane biurko i oparł łokcie na obrotowym fotelu.
-Tak świetny, tylko, że nie mam kasy by wynająć apartament. Ba! Ja nie mam nawet pieniędzy, by wynająć tutaj schowek na szczotki. Dlatego ta praca jest mi tak bardzo potrzebna. Jestem kompletnie spłukana. Wiem, że to nie jest zbyt dobry argument, by mnie zatrudniać. Zrozumiem, jeżeli stwierdzisz, że nie warto dać mi szansy. Ale jeżeli mogłabym Ci pomagać, to uwierz byłbyś ze mnie bardzo zadowolony. Jestem odpowiedzialną i rozsądną osobą, naprawdę! Może mój status majątkowy o tym nie świadczy, ale tak jest naprawdę.
Bez uśmiechu, niemal z kamienną twarzą patrzyła na bruneta siedzącego przed nią.
-Odpowiedzialna... Tak, bardzo. Znam Cię od wczoraj i szczerze, to ani trochę nie wydałaś mi się odpowiedzialna. Szczerze, to nie mam podstaw, by dać Ci tą pracę. Twoje wykształcenie nie ma z nią nic wspólnego, jedyne to, że znasz dużo języków. Wieczorem znalazłem Cię w podejrzanym towarzystwie, równie dobrze, mogłaś ich znać albo coś. Rano chciałaś mnie zbić parasolką i byłaś niemiła. Dlaczego mam dać Ci tą pracę? Pracę, która może być spełnieniem marzeń dla wielu dziewczyn? Bo spójrz. Praca u boku najprzystojniejszego mężczyzny na świecie, czyli mnie, to tylko jeden z miliona plusów tej pracy. Nie musisz wstawać zbyt wcześnie, bo i ja wtedy nie wstaje. Praca polega na jeżdżeniu po świecie i właściwie tylko ładnym wyglądaniu i umiejętności dogadania się z ludźmi. Nie dość, że za darmo zwiedzasz, jesz, śpisz w najdroższych hotelach na świecie to jeszcze zarabiasz za to pieniądze. Każda laska na świecie chciała by mieć tą pracę.
-Ale ja nie jestem każda.
Odpowiedziała mu bez entuzjazmu. Prawdę mówiąc, jego wypowiedź lekko ją zraniła. Zdała sobie sprawę, że ta praca to szczyt jej marzeń, ale marzenia rzadko się spełniają. A jeszcze miała słaby start z możliwym przyszłym pracodawcą...
-Ale rozumiem, jest wiele dziewczyn, które nadają się lepiej na to stanowisko. Mam nadzieję, że znajdziesz odpowiednią.
Uśmiechnęła się sztucznie w stronę mężczyzny i wstała z fotela kierując się do drzwi wyjściowych.
-Już znalazłem. Stoi przede mną. Nie potrzebuję asystentki, która zawsze będzie nienaganna, dobrze ułożona i spokojna. Potrzebuje kogoś takiego jak ty. Nieobliczalnego i zwariowanego. Kogoś, kto rozbawi mnie podczas kilku godzinnej podróży na drugi koniec kontynentu. A z drugiej strony, będzie potrafił pokazać delikatność, dobre maniery i kulturę osobistą. Kogoś, kto sam będzie widział swoje błędy i będzie potrafił wyciągnąć z nich wnioski. Shan, nie znam Cię długo, ale naprawdę wydaje mi się, że idealnie nadasz się na moją asystentkę. Kit z Twoim brakiem kasy! Dwie, czy trzy wypłaty i kupisz sobie własne mieszkanie.
Stanął przed nią, a gdy dziewczyna trzymała rękę na klamce, ten złapał ją za nią i ściągnął z metalowej rzeczy uśmiechając się do niej delikatnie.
-A póki co, możesz pomieszkać u mnie. I tak jeden pokój stoi wolny.
Jej wzrok powędrował w górę jego ciała i zatrzymał się prosto na ciemnych oczach mężczyzny. Najchętniej rzuciłaby mu się na szyję i dziękowałaby, że jej to zaproponował. Nie zrobiła jednak tego, bo jakby na to zareagował?
-Leo, ty i tak już dużo dla mnie zrobiłeś, wystarczy mi to, że mogę z Tobą pracować. Znajdę sobie jakieś mieszkanie. Jeżeli to wszystko, to już sobie pójdę.
Nie łatwo było jej to mówić, mówić to, co tak naprawdę nie chciała powiedzieć.
Zabrała teczkę ze swoimi dokumentami ze szklanego biurka swojego pracodawcy i po delikatnym uściśnięciu jego ręki w geście pożegnania wyszła z gabinetu.
Dopiero, gdy stała w windzie zdała sobie sprawę, że od jutra będzie tutaj codziennie. Codziennie w tym pięknym hotelu, nareszcie czuła się szczęśliwa.
Nim wyszła, raz jeszcze przyjrzała się sufitowi w holu. Zauroczył on ją od samego początku. Niedługo chyba zacznie o nim śnić.


Z uśmiechem na twarzy wyszła z budynku i chodnikiem wzdłuż sklepów zaczęła iść sama nie wiedząc dokąd. Bo dokąd miała pójść? Nie miała pieniędzy, nie mogła nic wynająć nawet na jedną noc, nie wróci ani to Loreny, ani to Marca. Nikogo innego tak naprawdę nie zna. No dobra, kojarzy kolegów Marca, niektórych nawet zdążyła trochę polubić, ale nie miała takiego tupetu, by do nich iść. Poza tym nie chciała wyjść na słabą. Najpierw sama wszystkich denerwuje, sama prowokuje, by zostać wyrzuconą z domu, a teraz miałaby się błąkać od domu do domu prosząc o nocleg. Nie, to do niej nie podobne. Ma swój honor.
Całe popołudnie spędziła na zwiedzaniu Barcelony. Chodziła bez celu po barcelońskich ulicach i przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem. Było tutaj naprawdę pięknie. Słońce przyjaźnie świeciło, ludzie po ulicach chodzili uśmiechnięci i szczęśliwi, aż ten radosny nastrój udzielał się jej, nie wiedząc czemu, ale się udzielał.
Chodząc wśród tańczących i śpiewających ludzi aż jej samej zachciało się tańczyć, kompletnie zapomniała, że za kilka godzin będzie musiała spać na ławce w parku.
Mimo, że takie zachowanie ze strony ludzi bardzo jej odpowiadało, to była ciekawa, co wywołało u nich taką euforię.
Domyśliła się dopiero, gdy usłyszała głośne okrzyki- Barca! Barca! Baaaarca! I ludzi ubranych w granatowo bordowe koszulki. Dziś była bardzo ważny mecz dla wszystkich Katalończyków, albowiem dziś odbywały się derby. Ale nie te wielkie derby z Realem, derby z Espanyolem. Derby o Mistrza Katalonii.
Nie zauważyła nawet kiedy, ale znalazła się pod stadionem. Ludzie tłumnie podchodzili do bramek i z uśmiechem na twarzach wchodzili do środka. Wielu z nich z najdalszych części świata przyjechało obejrzeć swoich idoli.
Camp Nou stało w samym ścisłym centrum miasta. Wokół pełno samochodów, autobusów, ludzi, którzy nie idą na mecz i chcą jak najszybciej wrócić do domu.
Nadal nie miała pomysłu, co zrobić z dzisiejszym dniem. Jedno wiedziała na pewno- nie chciała być sama.
Przeszła wąskim chodnikiem z drugiej strony stadionu. Z tej strony, z której wchodziła na niego razem z Marciem. Może miała nadzieję, że go tam spotka? Usiadła na szarym murku, który stał jakieś sto metrów od krat oddzielających parking od stadionu.
Przyglądając się słońcu, które powoli zaczęło znikać za murami stadionu zastanawiała się, gdzie spędzić dzisiejszą noc. Bała się kolejny raz błąkać po ulicy. 

A jak kolejny raz ktoś ją zaczepi? Tylko, że wtedy nie będzie już takiego Leo, który ją obroni? Może jednak źle zrobiła odmawiając mu? Zaczęły nurtować ją pytania. Ale właściwie, dlaczego on tak nalegał, by u niego pomieszkała? Kompletnie jej nie zna, nie wie jaka jest, a zaprasza ją do swojego domu, który jakby nie było, biedny nie jest. Przecież ona może go okraść. A poza tym, Leo nie wygląda na osobę, która tak od razu ufa obcym. Okey, może być pomocnym człowiekiem, może go obchodzić los innych, ale żeby tak od razu proponować nocleg w swoim domu? Jest jeszcze coś. Może... ona mu się po prostu podoba? I chce ją wziąć na swoje dobre serce, a potem wykorzystać? W końcu to zabójca, nie wiadomo co takiemu chodzi po głowie. A skoro zabił raz i to z zimną krwią, to co to dla niego będzie zabicie właśnie jej.
Robiło się coraz zimniej i ciemniej. Stadionowe krzyki, które przez ostatnie niemal dwie godziny było słychać teraz ustały. Ludzie wiwatujący zaczęli tłumnie wychodzić z drugiej strony stadionu. Chyba mecz zakończył się zwycięstwem miejscowych.
Była ciekawa, czy Marc i Cristian dziś zagrali, czy dopisali się do dzisiejszego zwycięstwa... Mimo, że tak bardzo nie chce się do tego przyznać, to tęskni za nimi. Za Marciem nie tak bardzo, ale za Tello i Loreną. I w szczególności Carlotą. Zdążyła ich pokochać a nowo, a już ich straciła. I to przez własną głupotę. Bo tak właśnie jest. Dopiero gdy coś stracimy, to to doceniamy. Dopiero gdy coś przemija, zdajemy sobie sprawę, jak to bardzo ważne było dla nas.
Ale nie ma co się dołować. W końcu sama wybrała sobie takie życie, sama się tego prosiła i bardzo dobrze o tym wiedziała.
Po dwugodzinnym siedzeniu na murku stwierdziła, że pora już na poważnie poszukać miejsca do spania...
W kieszeniach jakimś cudem znalazła około piętnastu euro, miała nadzieję, że chociaż na jedną noc wystarczy. Zaczęła chodzić bo mniej ekskluzywnych hotelach. Ale co ona sobie myślała? Że w centrum znajdzie coś poniżej piętnastu euro? Za tyle, to tutaj kupuje się kawę z ciastkiem...
Odwiedziła około pięciu najbliższych hoteli i nic. Gdy zobaczyła na sklepowym zegarku godzinę 24, straciła kompletnie nadzieję. Zaczęła oddalać się coraz bardziej na obrzeża, nie do końca wiedząc dokąd ma się udać. Nie wiedziała nawet gdzie jest, nie znała tego miasta. Godziny mijały, a ona błąkała się po niemal pustych już ulicach.

Gdy księżyc wysoko zawisł na gwieździstym niebie ujrzała ciemne morze i piaszczystą plażę. Nie miała nawet siły dłużej chodzić. Zeszła po drewnianych schodkach na plażę i zaczęła szukać miejsca, gdzie mogłaby się przespać.
Całe szczęście, noc była ciepła. Położyła się na piasku i po podłożeniu torebki pod głowę powoli zamknęła oczy. Była kompletnie wyczerpana. Kilka godzin chodzenia po mieście i na końcu sen na plaży. Gdyby tu chociaż był obok niej przystojny brunet, mogłoby być nawet romantycznie. Jednak ma tylko torebkę i piasek we włosach. Tak, to będzie długa i cudowna noc.
{}{}{}*{}{}{}
Czy dźwięk budzika nie jest okropny? Dlaczego on musi tak cholernie brzęczeć! Gdy tylko usłyszał te pierwsze przerażające dźwięki poderwał się z łóżka by go wyłączyć. Gdy w jego głowie ustało brzęczenie, delikatnie położył głowę na miękkiej poduszce i przymknął oczy. Choć jeszcze na chwile. Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. Spojrzał na telefon, który leżał na nocnej szafce- 5:30. Aż smutno się robi, gdy uświadamia się sobie, że jest tak wcześnie, a już trzeba wstawać. Ale cóż, trzeba coś osiągnąć, w życiu- trzeba się napracować.
Postawił nogi na podłodze i zrobił pierwsze kroki w dzisiejszym, wspaniałym dniu.
Wziął szybki prysznic włączając przed tym szybką, klubową muzykę by ta jeszcze bardziej go obudziła. Umył zęby i z ręcznikiem owiniętym wokół bioder wyszedł z łazienki i po trzech schodkach wszedł do kuchni i nastawił grzankę w tosterze. Przez następne trzy minuty zakładał na siebie bieliznę, krótkie spodenki, skarpetki i buty do biegania. Przez biodra przewiązał jeszcze sobie pasek z uchwytem na butelkę z piciem i telefon. Do tej mniejszej włożył dotykowy, czarny telefon. Wrócił do kuchni i wyciągnął grzankę, która już po chwili była w jego brzuchu. Przed wyjściem wrzucił do łazienki ręcznik i przeglądając się w lusterku zaczesał włosy do tyłu. Prawie już wychodził, ale wrócił się po picie z lodówki. Włożył sobie ją do uchwytu i wyszedł z apartamentu.
Biega niemal codziennie. Nawet nie po to, by utrzymać dobrą kondycję i mieć cały czas ciało, które podnieca kobiety i wzbudza zazdrość u mężczyzn, ale głównie po to, by oczyścić umysł. Jego życie nie jest do końca normalne, jest wręcz nienormalne. Tylko podczas biegania może pobyć sam i w spokoju pomyśleć.
Zawsze biega tą samą drogą. Najpierw biegnie główną ulicą, by później skręcić do małego parku, z którego droga prowadzi prosto na plażę. Właściwie, mógłby wyjść przez swoje drzwi tarasowe w domu, a również znalazłby się na plaży, ale to byłoby zbyt łatwe i nie zdążyłby się dobrze dotlenić.
Od kilku tygodni jego życie, to jeden wielki koszmar i niesprawiedliwość. Cały czas jest nękany przez swoją byłą narzeczoną, która domaga się od niego połowy majątku, majątku, który jej się prawnie nie należy. Nie byli po ślubie, nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak ta cały czas walczy. Podczas ich trzyletniego związku zdradzała go nie raz, raz wpadła i zaszła w ciążę, którą mu wmawiała. Złamała mu serce, zostawiła, a teraz próbuje wyciągnąć od niego jak najwięcej pieniędzy. Mimo, że sprawę w sądzie przegrała od razu, a zaznaczmy, że sama chciała, by taka się odbyła. Mimo tego nadal walczy i nie wydaje się, by przestała.
Dodatkowo główny sponsor marki hoteli jego ojca się wycofał i jak najszybciej trzeba znaleźć nowego, co nie jest takie łatwe. Gdyby tego było mało, właśnie powstaje nowy hotel na drugim końcu świata, gdzie Leo musi polecieć, by nadzorować jego pracę i pokazać, że właściciele zawsze są obecni nie tylko mentalnie, ale i fizycznie przy swoich nowych hotelach. Zwykle na takie ważne wyjazdy jeździł ojciec Leo- człowiek, który dążeniem do celu i wytrwałością dotarł do tego co ma teraz. Bez niego Leo, nie miałby teraz właściwie nic. Skończył dobrą szkołę, owszem, bo jakby to wyglądało- syn milionera, który nie ma żadnego wykształcenia? Studiował na Harvardzie. Nie był żadnym wybitnym uczniem, ale za to bardzo charyzmatycznym. A braki ocen zakrywały pieniądze ojca i nazwisko. Tak, teraz za pieniądze da się kupić wszystko, nawet dyplom ukończenia studiów.
Od małego Leo był wychowywany na biznesmena, człowieka, który przejmie pałeczkę po ojcu i sprawi, że marka ich hoteli będzie jeszcze bardziej znana na świecie i... droższa.
Gdy miał już dość rozmyśleń nad swoją przyszłością związaną z hotelami i przeszłością związaną z byłą narzeczoną i jej zdradą. Chciał się skupić na tym co teraz, a mianowicie... zdobyciu zaufania Shanti, by przypadkiem nie wypaplała niczego na policji... Bał się o swoją reputację. Nikt nie wiedział, że ma broń, że zabił już kilku ludzi. Nikt nie wiedział o jego czarnej stronie charakteru. Stronie, której jeszcze nie pokazał... Nikt o niej nie wiedział, oprócz Shanti. Tej naiwnej dziewczyny, która myśli, że jemu na niej naprawdę zależy. Owszem zależy, ale na tym, by nie przyszło jej do głowy wypaplać tego komuś.
Biegł brzegiem morza, gdy zobaczył postać śpiącą na środku plaży. Do kolan była zasypana piaskiem, miała go we włosach, spała zwinięta w kulkę i drżała z zimna.
Chcąc sprawdzić czy dana osoba żyje, czy to nie jest jakiś menel, który się napił, a teraz zemdlał, Leo powoli podszedł do śpiącej osoby.
-Przepraszam, proszę pani...

Powiedział stojąc nad kobietą w długich, czarnych włosach.
-Żyje pani?
Pytał dalej i delikatnie szturchnął ją w ramie. Już miał dać sobie spokój i po prostu wrócić do biegu, bo co go jakiś menel obchodzi, ale w tym momencie dziewczyna się obudziła.
-Shan?! Co ty tu?
Nie spodziewał się zobaczyć dziewczynę, o której jeszcze kilka chwile temu rozmyślał. Nie spodziewał się tego, że spędziła ona dzisiejszą noc na plaży...
Brunetka delikatnie przetarła oczy i usiadła na piasku odgarniając włosy do góry.
-Dlaczego spałaś na plaży?
Znów zasypał ją pytaniami, na które nie miała ochoty odpowiadać.
-Wiesz... Świeże powietrze oczyszcza umysł...
Odrzekła mu i próbowała wstać. Zachwiała się jednak i gdyby nie Leo, drugi raz wylądowała by na piasku. Hiszpan popisał się refleksem i złapał obolałą dziewczynę za ramię stawiając ją na nogach.
-Dobrze się czujesz?
Zabrał ręce z jej ramion.
-Jak najlepiej.
Uśmiechnęła się do niego z nadal zaspanymi oczami i z piasku podniosła swoją torebkę.
-Która jest w ogóle godzina?
-Przed szóstą...
-To czemu mnie tak wcześnie budzisz, idę zaraz znowu spać.
Spojrzała na niego i już chciała, by sobie poszedł. Czuła się bardzo niezręcznie stojąc przed nim niemal kompletnie rozmazana, z rozwaloną fryzurą, piaskiem wszędzie i zaspanymi oczami. W takim stanie on miał jej nigdy nie zobaczyć!
-Tutaj chcesz spać?
Zdziwił się widząc dziewczynę, która przymierza się do ponownego leżakowania na piasku.
-A co? To takie dziwne?
Już prawie siedziała na ziemi.
-Chodź do mnie. Wykąpiesz się i prześpisz w łóżku, a nie na plaży.
Wyciągnął rękę w jej stronę. Jak myślisz, przyjęła propozycję? Oczywiście, że nie!
-Tutaj jest mi wygodnie. Idź dalej biegaj, widzimy się w pracy.
Położyła głowę na torebce.
-Pogięło Cię do końca?
Mówił już prawie przez śmiech widząc zasypiającą dziewczynę.
-Nie. Czuje się jak najlepiej.
Mówiła z zamkniętymi oczami.
-Nie zostawię Cię tutaj. Po pierwsze nie chce, żebyś się przeziębiła, a po drugie jak pokażesz się w takim stanie w pracy? Pierwszy dzień i już chcesz, żebym Cię wyrzucił? Chodź do mnie, to jest polecenie służbowe.
Mówił już całkiem poważnym tonem głosu.
-Mi tutaj jest dobrze. A poza tym, pracę proszę szefa zaczynam o jedenastej. Do widzenia.
Położyła się wygodnie i czekała, aż Leo sobie pójdzie. Nie chciała robić sobie u niego kolejnego długu. On już naprawdę dla niej za dużo zrobił. Owszem, nie zapomniała o tym, że jest mordercą, ale jest mu bardzo wdzięczna. A może... to też wpływa na jej „oziębłość” do chłopaka? Może podświadomie się go boi? Boi, że zrobi jej to samo? Z tych przemyśleń wyrwały ją dłonie Leo, które podniosły ją do góry.
-Co ty wyprawiasz? Puść mnie!

Niemal krzyknęła, gdy Leo zaczął z nią na rękach iść w kierunku swojego domu.
-Nie zostawię Cię samej na plaży.
Twardo stał przy swoim.
Kilka razy próbowała mu się jeszcze wyrwać, ale dłużej nie miała serca ani ochoty. Czuła się cudownie myśląc o tym, że jemu na niej zależy. Czuła się dowartościowana, potrzebna.
Po kilku chwilach przestała się mu wyrywać, mógł ją spokojnie postawić na ziemi, poszłaby za nim. Jednak fakt, że Leo zaniósł ją na rękach pod sam dom sprawił, że zyskał on u niej wielkiego plusa.
Stanęli pod drzwiami balkonowymi od strony plaży do których podeszli po drewnianych schodkach. Za drzwiami było już widać cały apartament chłopaka.
Otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę pierwszą.
-Wiesz gdzie jest łazienka, wiesz gdzie jest sypialnia, poradzisz sobie, prawda?
Stanął przy drzwiach balkonowych trzymając je za klamkę.
Brunetka tylko spojrzała na niego z wdzięcznością w oczach i delikatnie się uśmiechnęła.
-Wrócę za niecałą godzinę, a ty idź spać.
Uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz.
I co ma teraz robić? Leo poszedł pobiegać, została sama w jego domu, nie zna tu niczego, a wie, że na pewno nie zaśnie tak jak to zaproponował Leo.
Na początek postanowiła rozejrzeć się po mieszkaniu. Była tu tylko raz i to przez chwilę. Nie obejrzała niczego, tak była zajęta myślami o mordercy. Teraz postanowiła to nadrobić, tylko najpierw kąpiel.
Weszła do niezbyt dużej łazienki i napuściła wodę do wanny w międzyczasie myjąc zęby, zmywając makijaż i rozczesując włosy. Gdy wanna była niemal cała w wodzie, nalała jeszcze płynu bąbelkowego.
Spędziła w ciepłej wodzie blisko czterdzieści minut. Zrelaksowała się i zastanowiła się nad tym co teraz zrobi w swoim życiu. Wiedziała, że jeżeli teraz Leo zaproponuje jej wspólne pomieszkiwanie, to się zgodzi. Mimo, że wiedziała, ze to jest morderca, ufała mu bardziej niż komukolwiek kogo teraz znała. Miała tylko jego, musiała mu zaufać.
Owinęła się błękitnym ręcznikiem wokół swojego drobnego ciała, a włosy owinęła w zgrabny kokon. Spojrzała na swoje ciuchy, które wcześniej rzuciła na podłogę- wszystkie były brudne i śmierdzące, nie nadawały się na ponowne założenie.
Wiedziała, że jest sama w apartamencie, inaczej nie wyszła by tak ubrana. Z łazienki przeszła prosto do sypialni Leo, do tej, w której wczoraj rano się obudziła.
Szczęście uśmiechnęło się do niej po raz kolejny! Obok łóżka, zobaczyła swoją torbę z ubraniami. Szybko wyciągnęła z niej krótkie fioletowe spodenki i przewiewną koszulkę na ramiączkach. Założyła ubrania na siebie, a ręcznik wrzuciła z powrotem do łazienki. Sypialnia Leo była prześliczna. Podeszła do komody, nad którą wisiało lusterko ze szczotką w ręce. Rozczesała ciemne włosy i mimo że były jeszcze całe mokre, pozwoliła im przykryć swoje plecy.
Zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka wskazywał siódmą dwadzieścia.
Postanowiła jakoś odwdzięczyć się Hiszpanowi, który ją przygarnął.
Poszła do kuchni, po drodze podziwiając obrazy na ścianach i zabrała się za przygotowywanie śniadania.
W lodówce niemal nic nie było. W sumie nie ma co się dziwić, Leo w tym domu tylko śpi i to też nie zawsze.
W szafce znalazła chleb, który namoczyła w oliwie i wrzuciła do piekarnika, by się przypiekł. W lodówce nie było właściwie nic, poza oliwkami, pomidorem, jakąś pastą, chyba jajeczną i szynką parmeńską.
Wyciągnęła więc wszystkiego po trochu i rozłożyła na talerzach na stole. Nastawiła jeszcze wodę w czajniku na kawę.
Gdy zakładała rękawice, by wyciągnąć grzanki usłyszała, czyjeś kroki. Odwróciła głowę i ujrzała całego spoconego Leo, który pił picie z butelki stojąc przy drzwiach balkonowych.
-Co ty robisz? Miałaś spać.
Odgarnął włosy do tyłu i odłożył butelkę na blat.
-Gdybyś mnie nie obudził, to bym spała. Śniadanie Ci zrobiłam. Mam nadzieję, że spróbujesz.
Położyła talerz z grzankami na środku stołu i wskazała na krzesło, by chłopak usiadł.
Miło go to zdziwiło. Z lekkim uśmiechem na twarzy usiadł przy stole i zabrał się za jedzenie. Rzadko się zdarzało, że ktoś przygotowywał mu śniadanie. Taka sytuacja w jego życiu miała miejsce raz, albo dwa.
Usiedli wspólnie do śniadania i rozkoszowali się wspólnie spędzanym czasem.
-Długo już biegasz?
Zaczęła rozmowę Shan popijając kawę.
-Kilka lat, ale tylko dla zdrowia, żadne maratony czy coś, bo na to nie mam czasu.
Ugryzł kanapkę.
-To tak jak ja. To chyba jedyne, które zostało mi sprzed....
Ugryzła się w język. Kilka słów więcej i wszystko by się wydało. Leo nie może dowiedzieć się o jej przeszłości. Za wszelką cenę nie może się dowiedzieć.
-Sprzed czego?
Zauważył zakłopotanie na twarzy dziewczyny.
-Sprzed niczego, źle złożyłam zdanie. Chodziło mi o to, że odkąd pamiętam lubiłam biegać.
Sztucznie uśmiechnęła się w jego stronę. Miała nadzieję, że chłopak da już jej spokój.
-To jutro może pobiegamy razem.
Uśmiechnął się w jej stronę i skończył jeść śniadanie.
-Dobra, idę się przebrać. Za niedługo jedziemy.
Wstał od stołu i zniknął w łazience.
Zastanawiało ją, dokąd to jadą. Bo przecież nie do hotelu, na niego jest jeszcze za wcześnie. To dokąd się wybierają?
-Leo?
Podeszła pod drzwi łazienki i oparła się lekko o nie nasłuchując odgłosów z pomieszczenia.
-No?
Oprócz niskiego głosu było słychać jeszcze strumienie lecącej wody.
-A właściwie... To gdzie my jedziemy?
-To ja Ci nic nie powiedziałem?
-O czym?
Drzwi od łazienki się otworzyły, a tuż przed jej oczyma ukazała jej się umięśniona klatka piersiowa chłopaka.
-Dziś po południu mam spotkanie z klientem z Madrytu, a później wylatujemy do Francji na kilka dni. Serio Ci nie wspomniałem? Musiało mi umknąć.
Jej wzrok powędrował na przemoczoną twarz bruneta.
-Faktycznie, mały szczegół.
Posłała w jego stronę lekki uśmiech i wróciła do salonu. Siedząc na kanapie czekała aż do niej przyjdzie.
Coraz bardziej jej się podobało u jego boku. Bo szczerze, kto by nie chciał być na jej miejscu?
Nieziemsko przystojny wysoki brunet, dowcipny, opiekuńczy, szarmancki... Mieszanie w pięknym apartamencie, praca za pieniądze, o których niektórzy tylko śnią i podróże po całym świecie. Czy mogła trafić lepiej? Jest tylko jedno ale... to zabójca. No ale przecież jej nie zrobił krzywdy, dba o nią, dlaczego miałby zrobić jej krzywdę? Na pewno tego nie zrobi. Widać, że jemu na niej zależy, przynajmniej ona tak to widzi.
-Jeszcze nie gotowa?
Z rozmyśleń wyrwał ją jak zawsze czarujący głos bruneta.
-Na co?
-Chyba się nie zrozumieliśmy. Za dwie godziny mamy samolot do Madrytu. Chcesz polecieć tak?
Wskazał palcem na jej ubranie.
-A co? Źle wyglądam?
Udała oburzoną.
-Nie, ale...
Podstawowy błąd. Nigdy nie należy mówić takich słów w kierunku kobiety.
-Bo po prostu...

Z zakłopotania podrapał się po głowie. Wiedział, że wszystko to co powie teraz, może byś odwrócone przeciwko niemu.
-Dobra, wyluzuj!
Zaśmiała się widząc zdenerwowanie na twarzy bruneta.
Po usłyszeniu tych słów automatycznie upuścił powietrze z ust. Całe szczęście obeszło się bez większych sprzeczek.
-To jak mam się ubrać? Nigdy nie byłam na takim spotkaniu.
Spojrzała w jego stronę.
-No nie wiem. Żeby było Ci wygodnie i żebyś ładnie i elegancko wyglądała.
-To mi pomogłeś.
Po raz kolejny się zaśmiała i poszła do jego sypialni, by wyciągnąć coś ze swojej torby.
-Jest pewien problem.
Powiedziała, gdy sobaczyła chłopaka, który przyszedł za nią.
-Nie mam niczego takiego.
Siedziała na podłodze z ciuchami na kolanach i ze smutną miną patrzyła na bruneta opierającego się o drzwi.
Brunet tylko teatralnie przewrócił oczyma. Chyba nie był zbyt zadowolony. Podciągnął rękaw od garnituru, który miał na sobie i spojrzał na srebrno czarny zegarek.
-Chodź.
Otworzył szerzej drzwi i spojrzał na dziewczynę.
-No ale przecież nie mam co założyć. A tak nie pojadę! Nie chce Ci wstydu zrobić...
Wstała z podłogi.
-Idziesz czy mam Cię zwolnić?
Mówił poważnie. Musiał się zdenerwować. Miał niezbyt miły wyraz twarzy. Podobny do tego, który miał tamtej nocy... Twarz zabójcy... Nie chcą go bardziej zdenerwować, schowała komórkę do kieszeni i posłusznie wyszła z nim z mieszkania. Chłopak przed tym wziął jeszcze sportową torbę, w której najprawdopodobniej miał ubrania.
Zjechali windą nie odzywając się do siebie ani słowem. Zrobiła się między nimi bardzo napięta atmosfera. Shan od czasu do czasu nieśmiało zerkała w jego stronę, on z kolei cały czas patrzył z tym samym wyrazem twarzy na drzwi windy.
Pod hotelem, w którym mieścił się apartament Leo parkingowy przyprowadził czarny, sportowy samochód. Otworzył dziewczynie drzwi i szybko zajął miejsce kierowcy.

Włączył głośną muzykę, klimatyzację i ruszył z parkingu w stronę centrum miasta.
-Jesteś na mnie zły?
Przerwała ciszę, która trwała już blisko piętnaście minut.
Nawet na nią nie spojrzał. Patrzył prosto przed siebie udając, że nie słyszy jej pytania.
-Leo? Zrobiłam coś nie tak?
Pytała dalej patrząc na jego lewy profil.
-Nie. Wszystko w porządku.
Odrzekł.
Nie drążyła dalej tematu, skoro nie chce mówić, niech nie mówi. Ona się prosić nie będzie. Zastanawiała się tylko dokąd ją wiezie. Bo na lotnisko raczej nie jechałby własnym samochodem, a poza tym nie pojedzie do Madrytu w krótkich spodenkach i koszulce..

################

Cześć :)
Podoba Wam się duet Shanti& Leo, czy jednak wolałybyście, gdyby jakimś cudem Marc wrócił? 
Ciekawa jestem, cze któraś z Was choć w połowie polubiła Leo tak jak ja :D

5 komentarzy:

  1. Ejj no...lubię Leo ale...no Marc to Marc....ja chcę żeby on wrócił! :( Tęsknię za Niną. I za Marciem. I za Barcą. Leo jest fajny. Tak. Ależ owszem, czemu nie. Al ja chcę Marca
    :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 5 rozdział :*
      http://francescfabregasblog.blogspot.com/

      Usuń
  2. super :)
    Leo jest świetny i taki sexi :*
    no ale jednak Marc nie był z Shanti po to, żeby nie zachowała dla siebie wiadomość o jego morderstwach :D
    no i tez jest sexi <3
    więc tak, jednak Marc <3
    zapraszam na 1 rozdział http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Niby fajny ten Leo ale jednak wolę Marca. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja go polubiłam! I podoba mi się ten duecik :D
    Nigdy, przenigdy nie pospieszaj kobiety. Bo to się może źle skończyć.
    Pozdrawiam i zapraszam na 14 rozdział http://remember-my--name.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń