środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział ósmy

Zabrał mnie na wycieczkę w góry. Chciał mnie przekonać, że wspinanie się jest fajne.  I faktycznie, było. Ale nie chodzi mi teraz o sam fakt wchodzenia pod górę, chodzi mi o to, że jechaliśmy tam jako przyjaciele, a wracaliśmy już jako para.
Marc stwierdził, że samochodem spokojnie da radę przejechać przez las. No, a przecież, jak ten baran się uprze, to nic mu się nie przegada, ale to w nim uwielbiam. Jest bardzo stanowczy, zawsze wierzy w swoją rację, nie przejmuje się opinią innych, jest bardzo męski, a przy tym tak bardzo delikatny. Perfekcyjny.
Nie zawsze jego pomysły są udane. Ten był jedynym z tych miliona, które mu kompletnie nie wyszły. Samochód zakopał się w błocie, w środku lasu. Nie zaczęliśmy się wspinać, a ja już miałam tego dojść. Marc zabrał się za pchanie samochodu. Kazał mi wciskać gaz, a sam zaczął pchać swój samochodzik który tak bardzo kocha. Sam to wymyślił. Nie moja wina, że zablokowane koła całego go ochlapały. Zanim się zorientowałam i zabrałam nogę z gazu, był już cały upaćkany w błocie. I tak właśnie powstała nasza pierwsza wspólna fotka. Marc ślicznie wyglądał cały w brązowej mazi leżący na ziemi. No po prostu mój słodziak! Później było trochę gorzej... Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu drwin z niego, a to źle się dla mnie skończyło... niedługo po tym leżałam tam razem z nim...Ale nie żałuję tego. Ta kąpiel w błocie bardzo nas zbliżyła. Nie wspomnę już o prawdziwej kąpieli w rzece. Nie sądziłam, że ma on tak wspaniałe ciało! Nie sądziłam, że tak wspaniale całuje. Nie sądziłam, że tak bardzo zawróci mi w głowie i stanie się częścią mojego życia. Mam nadzieję, że już zawsze będzie częścią mnie. Nie przeżyłabym bez niego. Tak bardzo go kocham...

{}{}{}*{}{}{}
Spędziła cały czas gdy nie było Marca na czytaniu swojego pamiętnika.
Tak bardzo w to się wciągnęła, że nie mogła przestać. Dzięki niemu poznała niemal całe swoje życie. I to bardzo dokładnie! Skończyła na czasie z przed zaręczyn. Czytała właśnie o listopadzie, gdy usłyszała otwierające się drzwi.
-Wróciłem!
Wszedł po schodach na piętro i rzucił torbę treningową obok lodówki.
-Wiesz, nie sądziłam, że miałam aż tak ciekawe życie.
Odłożyła zeszyt na bok.
-A tu takie zdziwienie... Cały czas jak mnie nie było to czytałaś?
Nalał sobie wody do szklanki po czym usiadł na kanapie obok Shantilli głaszcząc Ninę.
-No! Wiesz jakie to jest ciekawe! Tak bardzo mnie to wciągnęło! Z tego co tutaj jest napisane, jesteś bardzo dobry w łóżku.
Zaśmiała się i wstała z kanapy.
-Pisałaś tam o takich rzeczach?!
Zdziwił się, a jego policzki zrobiły się lekko czerwone. Zawstydził się tym wyznaniem.
-No najwyraźniej musiałeś zrobić na mnie wrażenie. Dobre osiem stron tam jest o seksie. A powiem Ci, że nie wyglądasz na takiego.
Odwróciła się do niego tyłem i chciała zrobić sobie coś do jedzenia.
-Na takiego co potrafi zaspokoić kobietę?
-Nie, na takiego zboczeńca.
Uśmiechnęła się sama do siebie i podeszła do lodówki wyciągając kupioną tortillę.
-Głodny?
-Nie, jadłem w klubie.
Włożyła tortillę do podgrzania i już po chwili siedziała przy stole i zajadała się ciastem z warzywami.
-Ty grasz w tej całej FC Barcelonie?
Marc podszedł do biurka i wziął z niego laptopa.
-Tak. Jestem środkowym obrońcą.
Usiadł znów na kanapie i włączył urządzenie.
-Było coś tam o tym w tym pamiętniku. Ale tyle imion tam się przewinęło, że niemal żadnego nie zapamiętałam. Jedynie Cristian i Lorena. Często o nich tam wspominałam.
-Lorena i Cris to nasi przyjaciele. Dziś ich poznasz, jeżeli zgodzisz się towarzyszyć mi na meczu.  Zgodzisz się?
-A mam jakieś inne wyjście, skoro chcę sobie wszystko przypomnieć? Muszę chyba zacząć normalnie żyć, chcę znów wszystko pamiętać.
-Pomogę Ci w tym. Razem musi nam się udać.
Czuła, że ma w nim oparcie. Czuła, że może mu zaufać, że on będzie o nią dbał. Co by się nie działo, zawsze będzie przy niej. Bardzo chciała, by był szczęśliwy. Niestety, teraz gdy nic nie pamięta, nie wie co wcześniej było między nimi nie potrafi zapewnić mu tego szczęścia. Ona teraz nic kompletnie do niego nie czuje. Nic...
{}{}{}*{}{}{}
Do godziny dziewiętnastej rozmawiali na różne tematy. Głównie o Shanti sprzed wypadku. Dziewczyna chciała dowiedzieć się jak najwięcej o sobie.
-Jak powinnam ubrać się na mecz?
Stała przed otwartą szafą w garderobie i wpatrywała się w ciuchy.
-Ty we wszystkim wyglądasz ładnie.
Właśnie skończył brać prysznic. Owinął kolorowy ręcznik wokół swoich bioder i wszedł do garderoby. Wydawało się, jakby zupełnie zapomniał o amnezji dziewczyny. Podszedł do niej od tyłu i przytulając ją dał jej całusa w szyję.
-Co ty wyprawiasz?!
Krzyknęła i odsunęła się od niego.
-Przepraszam... Nie mogę się przyzwyczaić... Nie mogę zapamiętać... Przepraszam...
-Dobra, nic się nie stało, ale nie rób tak więcej. A i idź się ubierz.
Stała i z założonymi rękami na piersiach patrzyła na niego.
-Zaraz. Mam już przyszykowane na łóżku w sypialni.
Nic nie odpowiedziała, tylko spojrzała znów na szafę z ubraniami.
-Zawsze miałaś problem z dobraniem ubioru. Czasami potrafiłaś stać i wpatrywać się w te ciuchy, jakbyś coś w nich widziała...
-No wiesz, dziewczyny tak mają. Nie moja wina. Pomożesz mi? Nie wiem, czy mam założyć dres tak jak ty, czy wystroić się w jakąś suknię, czy po prostu meczową koszulkę...
Spojrzała na niego.
-Wiesz... Wszystkie dziewczyny są inne. Żony moich kolegów ubierają się bardzo różnie. Ale zazwyczaj jest to jakaś sukienka, spódnica albo obcisłe spodnie. Stroją się na mecze, w sumie to muszą. Wiesz, fotoreporterzy, później ich zdjęcia są we wszystkich gazetach i w internecie. Ty natomiast zwykle ubierałaś się normalnie.  Czasem, na bardzo ważne mecze jak na przykład finał, czy jakieś Puchary zakładałaś sukienkę i bardziej się stroiłaś. A tak to zwykłe spodnie i koszulka meczowa.
-A dziś jaki jest mecz?
-Gran Derbi. Z Realem Madrid.
-Czyli? To jakiś ważny przeciwnik?
-Można tak powiedzieć. Od zawsze to był nasz główny przeciwnik w drodze po Mistrza Kraju.
-No dobra, coś znajdę odpowiedniego.... Możesz wyjść.
Delikatnie wypchnęła go za drewniane drzwi garderoby i zaczęła przeszukiwać szafę z zamiarem znalezienia odpowiedniego stroju na dzisiejszy mecz. Wybór padł na granatową wersję "małej czarnej", Zwykła prosta sukienka sięgająca kilka centymetrów przed kolano z czarnym, wąskim paskiem w talii i do tego delikatny dekolt. Na ramiona założyła czarną marynarkę, na nogi czarne szpilki.
Przejrzała się w lusterku. Nie wyglądała najgorzej, dawała radę.
W takim stroju przeszła z garderoby do sypialni Marca i jej, by z stamtąd udać się do łazienki. Zdziwiła się, gdy w ani jednym pomieszczeniu nie spotkała Marca, pewnie poszedł do kuchni, albo gdzieś.
Stanęła przed lusterkiem i patrząc na swoje wszystkie kosmetyki zaczęła się zastanawiać jaki makijaż sobie zrobić. Nałożyła delikatny podkład, by zamaskować niedoskonałości, zrobiła kreski na górnych powiekach i kącikach oczu. Również w kącikach dała trochę czarnego i granatowego cienia do powiek, który lekko rozmazała małym palcem. Do całego efektu mocno wytuszowała rzęsy i pomalowała usta truskawkowym błyszczykiem. Na sam koniec skropiła szyję i sukienkę perfumami.
W czasie gdy Shan przeglądała się w łazience i podziwiała swoje dzieło, Marc kierował się z kuchni do sypialni. Stwierdził, że zanim się ubierze to coś przekąsi. Gdy już posilił się zdał sobie sprawę, że zostało mu piętnaście minut do wyjścia. W pośpiechu zaczął zakładać ciemno niebieskie jeansy. Gdy jedną nogę miał włożoną, zorientował się, że nie przyszykował sobie paska. Skacząc na jednej nodze po chwili znalazł się obok szafy. Zapiął spodnie i zaczął szukać pasującego do całego kompletu paska. Wybór padł na czarny, zwykły, niczym nie wyróżniający się pasek. Zapiął go wokół bioder i podszedł do łóżka. Wziął go ręki białą koszulę i zarzucił ją sobie na ramiona.
-Ty jeszcze nie gotowy?
Odwrócił się. Aż zaparło mu wdech w piersi. Aż zaschło mu w gardle. Nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Tak wielkie wrażenie na nim zrobiła.
-Shanti...
Podszedł do niej i złapał ją za rękę po czym obrócił ją wokół jej własnej osi podziwiając jej całe piękne ciało.
-Ślicznie wyglądasz.
Puścił jej rękę.
-Nada się na mecz? Starałam się wyglądać ładnie, ale w miarę normalnie...
Spuściła głowę w dół i spojrzała na sukienkę.
-Ślicznie wyglądasz.
Powtórzył. Tylko to w tej chwili był w stanie wymyślić. Gdy zdał sobie sprawę, że jest jeszcze nie gotowy, a jak za dziesięć minut nie wyjadą, to spóźnią się na mecz.
Uśmiechnął się do dziewczyny i zaczął zapinać guziki od koszuli. Zaraz po tym założył na siebie czarną marynarkę i czarne buty.
-Pomożesz?
Stanął przed dziewczyną i wskazał na stojący kołnierz.
Niepewnie wyciągnęła obie ręce w jego stronę i zaczęła poprawiać kołnierzyk. Czuła się dziwnie. Stała tak blisko niego, rękami niemal dotykała jego twarzy. Jego delikatny zarost, o który kilka razy się otarła przyjemnie ją łaskotał. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl jakby łaskotał jej policzki i usta...
Buty na obcasie mimo, że niedługo dadzą się o sobie znak poprzez obtarte nogi teraz bardzo się przydały. Marc ma ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, Shan? Coś pod metr siedemdziesiąt. Dzięki butom stała niemal na równi z nim, więc kołnierzyk poprawiało się bardzo wygodnie. Również wygodnie zaglądało się w jego zielone oczy...
-Dziękuję.
Podrapał się po głowie i poprawił marynarkę.
-Spójrz.
Obrócił dziewczynę w stronę lustra, które wisiało na szafie.
Stanął za nią i zaciągnął się zapachem jej perfum.
-Spójrz jak ładnie razem wyglądamy.
Odgarnął jej włosy, które zasłaniały jej twarz po stronie po której akurat on stał.
Bardzo pragnął się do niej zbliżyć. Bardzo chciał ją w sobie rozkochać. Ale chyba zaczął działać za szybko.
-Jeżeli będziemy tak stali i gapili się na swoje odbicia, to spóźnimy się na mecz.
Odsunęła się od niego i poprawiła włosy.
Speszyła ją ta bliskość z Marciem. To dla niej działo się za szybko. Zamiast ją w sobie zakochiwać, on ją odpychał od siebie. Wydawało jej się, że jest zmuszona do bycia z nim. A przecież... nie chciała. Owszem, on był przystojny, może nawet jej się podobał. Czasami myślała, że mogliby stworzyć fajny związek. Głównie podczas czytania swojego pamiętnika. Ale te myśli szybko mijały...
-Jak zawsze masz rację.
Uśmiechnął się do siebie i zabrał portfel, komórkę i kluczyki z komody po czym włożył je do kieszeni spodni i marynarki.
-Będę czekała na dole.
Wyszła z pokoju.
Marc zanim do niej poszedł, poprawił swoje czarne włosy i popryskał się perfumami. Gotowy do wyjścia.
Gdy zszedł po schodach, zobaczył Shanti stojącą przy oknie.
-Co tak oglądasz?
Powoli zaczął iść w jej kierunku.
-Sama nie wiem. Jakoś obco się tutaj czuje...
Odwróciła się w jego stronę.
-To zrozumiałe. Ale zobaczysz, minie kilka dni i zaczniesz sobie wszystko przypominać.
Posłał w jej stronę miły uśmiech. Chciał jej dodać choć troszkę otuchy.
-Chodź, jesteśmy już prawie spóźnieni.
Puścił dziewczynę pierwszą w drzwiach, włączył alarm w domu i zamknął go na klucz.
Wsiedli do białego Lamborghini.
-Daleko jest stadion?
Po zapięciu pasów i włączeniu muzyki Marc odpalił samochód i powoli wyjechał na główną drogę.
-Dwadzieścia minut, nawet nie.
Rozsiadła się wygodnie w skórzanym fotelu i rozkoszowała się jazdą. Podróż takim samochodem była istną przyjemnością. Nawet nie czuła, że się przemieszcza. Samochód wart swojej ceny.
-Marc, mogę zadać Ci jedno pytanie?
Zaczęła gdy stali na światłach.
Chłopak tylko kiwnął głową.
-Dlaczego tylko ty przy mnie jesteś? Nikogo nie obchodzę? Nie mam rodziny?
Zamurowało go. Nie chciał jej odpowiadać na tak smutne pytania. Nie chciał jej smucić.
-To nie tak... Dzisiaj wszystkich poznasz. I obchodzisz! Mnie obchodzisz.
Odwróciła głowę w przeciwną stronę i resztę drogi spędziła w takiej pozycji nic nie mówiąc.
-Jesteśmy.
Zaparkowali na prywatnym parkingu pod stadionem. Z niego droga prowadziła prosto na Camp Nou. Już po chwili stali w klubowej restauracji. Marc zamówił kolorowego drinka dla Shanti, by się lekko rozluźniła. Wiedział, że ten wieczór jest dla niej trudny, że się stresuje. Chciał jej pomóc.
-Shanti!!!
Rozległ się krzyk po całej restauracji. Był on głośniejszy niż krzyki kibiców na trybunach.
Shanti już po chwili czuła się obejmowana przez jakąś kobietę.
-Jeju Shanti, jak ja się cieszę!
Mówiła zachwycona brunetka wtulając się w ciało dziewczyny. Marc tylko stał z boku i uśmiechał się do siebie.
-Eee...
Tylko to była wstanie wydusić z siebie.
-Oj, przepraszam, tak wiem, nie pamiętasz mnie.
Brunetka oddaliła się kawałek od Shanti, ale nadal przymała ją za ręce.
-Jestem Lorena.
Z uśmiechem na twarzy cały czas wpatrywała się w ciemne oczy brunetki.
-Jestem Twoją przyjaciółką.
-A tak, pamiętam.
Wydukała.
-PAMIĘTASZ?!
Krzyknęli jakby oboje z Marciem. Ona przypomniała coś sobie!
-Znaczy nie, nie że pamiętam Ciebie jako osobę, czy coś. Po prostu w tym pamiętniku Twoje imię się pojawiło...
Ich uśmiechy zniknęły.
-Shanti, zostaniesz z Loreną? Ja muszę na chwilę pójść do trenera...
Brunetka spojrzała na nadal uśmiechniętą Lorenę.
-Jasne, że ze mną zostanie, idź Marc.
Odpowiedziała Lorena i po złapaniu Shanti pod rękę ruszyła z nią w stronę trybun.
-Opowiem Ci wszystko co tylko będziesz chciała.
Zaczęła.
-O, to dobrze, bo Marc niezbyt dużo mi mówi.
Usiadły na trybunach w sektorze wyznaczonym dla żon, dzieci, dziewczyn piłkarzy i ogólnie dla ich rodziny.
-Ładny stadion, prawda?
Na murawie odbywała się jeszcze rozgrzewka. Kibice już dawno zajęli swoje miejsca, wszystkie były zajęte. Bo w końcu do Gran Derbi.
-Duży.
Rozejrzała się po obiekcie.
Dopiero teraz zauważyła, że Lorena jest w tym wyjątkowym stanie. Pod jej różową sukienką był wielki jak balon brzuch.
-O jejku...
Powiedziała słodkim głosem patrząc na jej brzuch.
Lorena tylko się zaśmiała kładąc ręce na brzuchu.
-To jest Carlota. Jeszcze dwa miesiące... Nie wiem jak to wytrzymam.
-Na pewno dasz sobie radę. Wydajesz się być twarda, musisz dać radę.
Odwzajemniła uśmiech.
-Czy ja...
Niepewnie spytała.
-Pewnie!
Jakby wyczuła jej pytanie.
Shantilla delikatnie położyła prawą dłoń na brzuchu ciężarnej. Nic specjalnego nie wyczuła, ale uśmiech ani przez chwilę nie zszedł z jej twarzy.
Następne dziesięć minut rozmawiały o Carlocie i Lorenie. Shan dowiedziała się na przykład tego, że Carlota na początku miała być chłopcem. Na dwóch spotkaniach z lekarzem tak właśnie on mówił. Miał mieć na imię Juan. Ale jednak to będzie dziewczynka.
-Marc do nas nie przyjdzie?
Mecz właśnie się zaczął. Na środku boiska stali już Messi i Neymar gotowi rozpocząć mecz.
-Nie, Marc siedzi tam wyżej.
Wskazała na kilka rzędów wyżej. Mimo, że chciała go odnaleźć, kompletnie nie mogła go ujrzeć. Trudno.
-Opowiedz mi coś o mnie.
Lorena chwilę się zastanowiła i już po chwili dokładnie wiedziała co chce powiedzieć.
-Nie jesteś do końca normalna... Masz nierówno pod sufitem. Ciągle pakujesz się w kłopoty, a przez to, że nie myślisz nad tym co chcesz powiedzieć. Po prostu gadasz. Ale właśnie za to Cię wszyscy kochają. Marc się kocha i to cholernie.
-Właśnie... Ale... Ja go nie kocham...
Spuściła głowę w dół.
-Shan...
Nie wiadomo czemu, otworzyła się przed Loreną. Czuła jakąś specjalną więź, która jest pomiędzy nimi. Czuła się, jakby ją dobrze znała.
-Ja go nie pamiętam. Czasami mam wrażenie, że muszę z nim być. Że nie mam innego wyjścia. Ale ja naprawdę nic do niego nie czuje. Wiem, że go zranię, ale... nie potrafię go pokochać.
-Shan, przestań! Jest za wcześnie, żeby o takim czymś mówić. Jesteś z nami dopiero od trzech dni. Poczekaj, a zobaczysz, że pokochasz tego chłopaka. Bo go nie da się nie kochać. Sama przyznasz, jest opiekuńczy, miły, kochający, a do tego cholernie przystojny. Nie myśl o tym, że jesteście zaręczeni, zacznij od początku. Zobaczysz to uczucie do Marca samo przyjdzie. Bo nie wierzę, że mogłoby tak o! przeminąć. Za dużo Was łączyło, za bardzo się kochaliście, by jakaś amnezja to przekreśliła. Wiem, że tego nie pamiętasz, ale to siedzi w Tobie, uwierz mi, wiem co mówię.
Uśmiechnęła się delikatnie w stronę dziewczyny i postanowiła skupić się na meczu. Zgadzała się ze słowami Loreny. Może faktycznie powinna dać mu szansę? Poczekamy, zobaczymy.

^^^**^^^

No, jest i ósmy. Chyba daje radę, chociaż wydaje mi się, że mogłam to lepiej napisać, ciekawiej przede wszystkim, ale wyszło jak wyszło, mam nadzieję, że choć troszkę Wam się podoba :)

13 komentarzy:

  1. Nie no, nie jest tak źle :D
    Dobry i taki rozdział.
    Chętnie napisałabym tutaj coś jeszcze, ale jakoś nie mam pomysłu, więc żegnam idę oglądać mecz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuśku *_*
    Widać, że Marc bardzo chce by Shan go znów pokochała, ale ona chyba nie?
    Kurde, nie rozumiem, może to przez mój brak czytania ze zrozumieniem :D
    Mniejsza, oni mają być razem a nie jakieś poczekamy, zobaczymy... ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na rozdział 5 na:
    http://queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com
    Liczę, że skomentujesz :)
    Pozdrawiam :*
    P.S. Właśnie nadrabiam zaległości na tym blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ci mówię, oni będą razem, ale Marc musi jej dać troszkę czasu.
    Może poprzez przeczytanie tego pamiętnika będzie wracać jej pamięć? Oby!
    Czekam na nowy! Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Esh twarda z niej dziewczyna jeśli jeszcze nie zakochała się w uroczym Marcu. Ale oby, oby wreszcie przypomniała sobie jak wielkim uczuciem go darzyła, może Loren się do tego przyczyni :) Czekam nn.
    Nowy u mnie:
    http://la-gante-esta-loca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy, zapraszam :
      http://la-gante-esta-loca.blogspot.com/

      Usuń
    2. Zapraszam na nowy rozdział na:
      http://la-gante-esta-loca.blogspot.com/

      Usuń
  6. Troszkę się podoba ?!
    JEST MEGA !!
    Tak bardzo chce, żeby ona odzyskała tą pamięć ;c
    Może Marc powinien ją zabrać w te miejsca, np. te góry..może wtedy coś sobie przypomni..
    Kurde szkoda mi go...ale to dopiero 3 dni odkąd ona wyszła ze szpitala.
    Czekam na kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm kiedy dodasz coś nowego ?
      Mnie tu wręcz zżera ciekawość :*

      Usuń
  7. Zapraszam na 7 rozdział http://remember-my--name.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  8. a przestań, bardzo daje rade! tylko ja znowu wpadam z poślizgiem, za który oczywiście na wstępie przepraszam, no ale to już chyba mój znak rozpoznawczy :D
    utrata pamięci to jest coś strasznego. może osoba która ją straciła aż tak bardzo nie cierpi, choć odczuwa pustkę, albo coś w tym rodzaju, ale dla bliskich osób to musi być niewyobrażalny cios, ah. miejmy nadzieję, ze uda jej się odzyskać pamięc i będzie dobrze. ;)
    przy okazji zapraszam na dwójkę para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 8 rozdział http://remember-my--name.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń